Reklama
Wyświetlenie artykułów z etykietą: Środowisko
Sowy ważne dla Miechowszczyzny
Pójdźka (Athene noctua) – mały strażnik pól
To niewielka sowa, którą dawniej można było często spotkać na terenach wiejskich Miechowszczyzny. Choć wzrostem nie imponuje, jest niezwykle pożyteczna. Poluje na uciążliwe szkodniki: owady i gryzonie, wyłapując chrząszcze z pól i myszy z obejścia. To naturalny sprzymierzeniec rolnika, który pomaga chronić plony i zapasy przed stratami. Niestety, dziś pójdźek jest coraz mniej. Brakuje im starych dziuplastych drzew i zakamarków w budynkach do gniazdowania, a luźno biegające koty domowe stanowią dla nich śmiertelne zagrożenie, szczególnie dla młodych osobników. Chroniąc pójdźkę, zyskujemy sojusznika w walce ze szkodnikami i zachowujemy część wiejskiego krajobrazu dla przyszłych pokoleń. Dlatego przywróćmy do naszego krajobrazu wierzby głowiaste.
Uszatka zwyczajna (Asio otus) – nocny łowca gryzoni
Łatwa do rozpoznania po charakterystycznych „uszach” z piór. Średniej wielkości sowa zamieszkująca nasze okolice. Za dnia pozostaje dobrze ukryta w gęstych drzewach, ale nocą wylatuje nad pola i łąki, by polować na drobne gryzonie. Jej dieta składa się prawie wyłącznie z myszy i norników. Dzięki temu uszatka jest bezcennym sprzymierzeńcem, naturalnie kontroluje populacje tych szkodników, chroniąc zbiory i młode drzewka przed zniszczeniem. Wyobraźmy sobie, ile szkód wyrządziłyby rozmnożone gryzonie, gdyby nie ciche polowania uszatek! Niestety, także i tym sowom zagraża degradacja siedlisk. Wycinanie zarośli i starych drzew odbiera im miejsca do odpoczynku i gniazdowania, a chemiczne trutki na gryzonie mogą powodować ich wtórne otrucia. Warto więc dbać o zakątki dzikiej przyrody na naszych działkach i cieszyć się widokiem uszatek przemykających o zmierzchu.
Płomykówka (Tyto alba) – cichy duch stodoły
Wyróżnia ją śnieżnobiałe sercowate oblicze. Od wieków zamieszkiwała strychy kościołów i stare stodoły, zyskując miano „sowy barnowej” od angielskiej nazwy „barn owl”. Jej bezszelestny lot o zmroku to symbol wiejskiej nocy. Ta średniej wielkości sowa poluje głównie na szczury i myszy, działając niczym żywy deratyzator. Rodzina płomykówek potrafi w ciągu roku upolować ponad tysiąc gryzoni, co czyni ją niezastąpionym sprzymierzeńcem każdego gospodarstwa. Zamiast trucizn pomaga utrzymać równowagę w otoczeniu. Niestety, dziś płomykówki są coraz rzadsze. Współczesne remonty budynków zamykają dla nich dawne kryjówki, a intensywne rolnictwo ogranicza bazę pokarmową. Mimo to wciąż możemy im pomóc: zostawiając wejście na strych, wieszając skrzynkę lęgową czy po prostu chroniąc je przed niepotrzebną paniką (wbrew dawnym przesądom nie są zwiastunem nieszczęścia, lecz cennym sąsiadem). Widok płomykówki szybującej nad polem o zmroku to prawdziwy skarb przyrody, zadbajmy, by nie zniknął z naszych okolic!
Jeśli zauważysz sowę lub usłyszysz jej głos w okolicy, spróbuj zrobić zdjęcie albo nagrać dźwięk i prześlij go na adres e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Wszystkie żyjące w Polsce gatunki sów podlegają ochronie gatunkowej. Ich zabijanie, płoszenie oraz niszczenie miejsc rozrodu i przebywania są karalne.
Mateusz Albrycht
Nadleśnictwo Miechów
Misja dla zuchwałych, czyli Tajemnicza Noc Sów w Leśnictwie Chrusty
Ciemną nocą, grupa śmiałków przemierzała trakt pośród lasu w Chrustach, mając nad sobą niebo usiane gwiazdami. Dookoła wszystko żyło swoim życiem. Niejedno ucho wyłowiło tajemnicze szelesty w zaroślach, dziwne dźwięki dobiegały z brzozowego zagajnika, a nieodgadnione kształty rysowały się pośród uśpionych konarów drzew. To była misja z prawdziwym dreszczykiem. Zwyczajowi, o tej porze, zaklinacze snów, zamienili się w tropicieli sów.
21 marca, w pierwszy dzień wiosny oraz Międzynarodowy Dzień Lasów, przypadła też kolejna edycja Nocy Sów, zorganizowanej przez Nadleśnictwo Miechów. Odbyła się ona w ramach ogólnopolskiej akcji: „Co huczy w lesie”, realizowanej cyklicznie od roku 2020 przez Lasy Państwowe. Leśnicy w ten sposób chcą promować różne formy edukacji ekologicznej, dzieląc się wiedzą o mieszkańcach lasu i ich zwyczajach.
Naburmuszona pójdźka
Na przełomie lutego i marca trwa okres godowy dla tych niezwykłych ptaków nocy, a cały las rozbrzmiewa sowimi serenadami. Samce głośno pohukując, nawołują samice na swoje terytorium. W piątkowy wieczór przed siedzibą miechowskiego nadleśnictwa zgromadziło się ponad 40 osób, zdecydowanych stanąć oko w oko z tymi tajemniczymi bohaterkami nocy, zgodnie ze słowami: noc dla zuchwałych – sowa dla wytrwałych.
Dzieci, ale i dorośli, byli mocno zaintrygowani całym wydarzeniem i otaczającą go aurą tajemniczości. Nieustraszonych uczestników, którzy zdecydowali się przekroczyć nawet próg królestwa ciemności, by tylko odkryć tajniki natury, powitali leśnicy: Mateusz Albrycht, starszy specjalista służby leśnej oraz leśniczy Józef Mękal z Leśnictwa Opacz.
W Izbie Leśnej, rozpoczęła się prelekcja o sowach, ich zwyczajach i o tym, jak były postrzegane przez wieki. Od zawsze noc kojarzyła się ludziom z tajemnicą, strachem i grozą. Dlatego sowy, żyjące w ciemnościach, wydające straszne dźwięki i latające bezszelestnie, przerażały. Były traktowane jako posłańcy z zaświatów.
- Sowa płomykówka może swą nazwę zawdzięczać temu, iż kiedy mówiono, że to ona jako pierwsza uciekała z płonącego domu. Ten gatunek lubi też pomieszkiwać na dzwonnicach, cmentarzach i jej odgłosy są naprawdę przerażające. Gdybym ją usłyszał pośród grobów za plecami, pewnie też by mi się włos na karku zjeżył – mówił pan Józef, dodając: - Wielkie oczy sowy budziły grozę, a głos kojarzony był z demonicznym śmiechem, nawoływaniem diabła, szukającego dusz ludzkich. Pohukiwanie puchacza obok domostwa zapowiadało rychłą śmierć jakiegoś domownika. Kiedyś mówiono, że puchacz powstał z człowieka, który w postny dzień jadł mięso.
Nazwa demona z wierzeń słowiańskich „Bobo” pochodzi od łacińskiego słowa „Bubo”, oznaczającego puchacza. W Wielkopolsce „bobo” nazywany był „bobokiem”, a na Górnym Śląsku „bebokiem”. Krył on się w ciemności. Bebokiem zawsze straszono dzieci, mówiąc: „Bo przyjdzie bebok i cię porwie”. I on je zawsze dyscyplinował.
- Teraz też by się taki przydał... – dało się gdzieś słyszeć tęskne westchnienie z sali.
Słowiańskie określenie wampira – „strzyga”, pochodzi od łacińskiego słowa „strigiformes”, oznaczającego zarówno sowy, ale i poczwarę, czarownicę. Gdy w pohukiwaniu pójdźki usłyszano słowo „pójdź”, „Pójdź, pójdź w dołek pod kościołek”, oznaczało to śmierć, kiedy zaś słyszano „powij” oznaczało narodziny dziecka. Osiedlenie w samej stodole to śmierć gospodarza domu lub pomór bydła.
- Pójdźka, której nadano nazwę od jej nawoływania, ma taką obrażoną twarz, jest naburmuszona – mówi leśnik, prezentując zdjęcie brązowoszarej sówki, która istotnie wygląda na mocno rozczarowaną życiem. Płomykówka zamieszkiwała poddasza kościołów i mówiono, że połykała świece z tlącymi się płomykami, stąd jej nazwa.
- Tu z kolei na fotografii widać coś na kształt... białej zjawy, która swym przenikliwym spojrzeniem istotnie zdaje się upatrywać duszy do zabrania w zaświaty. Sowa ma białą sercowatą twarz i duże, ciemne, świdrujące oczy.
- Puchacz pohukuje wieczorem na pogodne dni, zaś w nocy na deszcz. Gdy odzywał się zimą był to zwiastun nadejścia wielkich mrozów. Puhukiwanie w trakcie deszczu wróżyły poprawę pogody.
Niestety, przed laty sowy nie miały łatwego życia. Na reumatyzm polecano... gotowaną sowę, a na wyleczenie pociągu do alkoholu zalecano zjadanie przez 20 dni... sowich jaj. Podobno nawet zagorzałych amatorów trunków to skutecznie leczyło – mówi pan Józef, a z sali ktoś ze śmiechem dodaje: - Ale to tylko na wiosnę taka terapia.
Hedwiga, Soren i odrzutowce
Jak zapowiada Mateusz Albrycht, po części poznawczej – artystyczna. Dzieci i dorośli, na czarnych koszulkach, które właśnie otrzymali, będą mogli, używając specjalnych szablonów, wymalować sobie swoją indywidualną sówkę. Wyposażeni zostali w magiczne farby, które jak tylko zrobi się ciemno, zaświecą niczym... sowie oczy!
Gdy tylko będziemy nieco dociekliwi, to się okaże, iż te warsztaty mają pewne niezwykłe odniesienie do rzeczywistości. Bowiem, według przekazów, pewnego razu, przyjaciel Pablo Picassa, słynnego hiszpańskiego malarza, znalazł małą, ranną sowę i zabrał ją do pracowni mistrza, który był znany ze swej miłości do zwierząt. Ten się nią zajął, odzyskała siły i tak się do niego przyzwyczaiła, że już go nie chciała opuścić. I tym sposobem stała się też... modelką malarza.
Tak więc przy nastrojowych odgłosach pohukujących sów, wszyscy zabierają się do pracy i „modelują” swoją własną sowę. Postanawiam sprawdzić, z czym teraz kojarzy się bohaterka tej nocy. Czy nadal ma taki czarny PR? I jakie były powody tego, że uczestnicy tych zajęć zdecydowali się opuścić ciepłe domy i udać nocą do lasu?
Pani siedząca obok wymalowała na swoim podkoszulku wizerunek sowy i podpisała „Ja, sowa”. I bynajmniej nie oznacza to, że jest „nocnym markiem”, ale jak demonstruje na ekranie telefonu fanką... zespołu „Hej” i ich piosenki pt. „Ja sowa”: „W dzień gdy najsilniejsza światła moc. Ma miłość się ukrywa, bo jest sową”. Ktoś kolejny kojarzy sobie „Kapitana Sowę na tropie”, czyli pierwszy polski serial kryminalny Stanisława Barei. Komuś przypomina się powiedzenie: „Twarz zaspana jak u sowy w południe” – wypisz wymaluj, alter ego studentów w sesji egzaminacyjnej. Inny zna przysłowie: „Sowa na dachu kwili, umrzeć komuś po chwili”, ale i „Sowa – mądra głowa”.
Oczywiście jest jeszcze Atena, grecka bogini mądrości i patronka Aten, której nieodłączną towarzyszką była sowa – pójdźka. Akropol, skaliste wzgórze, na którym stoi świątynia Ateny jest miejscem gniazdowania właśnie tego gatunku. Starożytni Ateńczycy uważali pójdźkę za symbol swojego miasta i wybijali jej wizerunek na monetach, dlatego Grecy potocznie nazywali ateńskie pieniądze – sowami.
Najsłynniejsza obecnie sowa to Hedwiga – przyjaciółka Harrego Pottera, którą dostał od leśniczego Hagrida na swoje urodziny. Urocza śnieżna sówka, powierniczka sekretów młodego czarodzieja. To ona dostarcza mu listy z magicznego świata. Przygody, innej sówki – Soren – odważnej płomykówki, możemy obejrzeć z kolei w animacji wyreżyserowanej przez Zacka Snydera – „Legendy sowiego królestwa: Strażnicy Ga’Hoole”. I oczywiście jest jeszcze znany wszystkim Stumilowy Las, a w nim Kubuś Puchatek wraz z Sową Przemądrzałą, która wiedzie prym pośród wszystkich tamtejszych mieszkańców.
Sowa jest także symbolem samolotu obserwacyjnego! A to z powodu swojego doskonałego słuchu, fantastycznego wzroku w ciemnościach i cichego lotu, co odpowiada cechom wymaganym w tego typu samolotach. Te ptaki są inspiracją dla architektów, Japończycy właśnie pracują nad odrzutowcami cichymi jak sowy.
A gdyby ktoś chciał sięgnąć gwiazd, to i tam spotka naszą bohaterkę. W gwiazdozbiorze Wielkiej Niedźwiedzicy znajduje się bowiem Mgławica Sowa, nazwana tak ze względu na swe podobieństwo do tego ptaka nocy. Jak widać, odczarowanie wizerunku sowy jest zbędne, bo obecnie większość osób ma tylko pozytywne skojarzenia z nią związane.
Sowy – terapia antydepresyjna kibiców
Pod ścianą siedzi jeden z młodszych uczestników malarskich warsztatów. - Teraz Piotruś ma trzy latka. Ale już byliśmy w Niepołomicach na poszukiwaniach sowy, wtedy miał rok. Nie wiem, czy był już tego świadomy – śmieje się pani Justyna, mama małego blondynka, który odrysowuje sówkę na koszulce.
- To może będzie leśnikiem?
- Możliwe, jak dziadek. Chodzi nam o to, żeby się nie bał. Ja lubię las i szukamy leśnych tematów. Na nocną wyprawę do lasu też idziemy. Mam latarkę, wózek, najwyżej go wezmę na ręce.
Widziałyśmy plakat i pociągnął nas ten tajemniczy nastrój i groza. I to dobra okazja, żeby uciec z miasta, my jesteśmy amatorkami natury. Poza tym można się czegoś ciekawego dowiedzieć, bo widać, że panowie mają i wiedzę, i pasję. No i fajnie, że się próbuje zintegrować lokalną społeczność – mówią pani Magda i pani Ada. - Super wydarzenie! I oczywiście samo doświadczenie bycia nocą w lesie jest ciekawe, niezależnie od tego, czy usłyszymy tam sowy.
Mama Gabrysi i Szymona, pani Edyta, uważa, że dzięki takim akcjom dzieci się integrują i lepiej zapamiętują te „lekcje” niż tylko czytane z książki. A pani Ewelina, rysując tajemniczego ptaka zmierzchu przyznaje, że poważnie myśli o... tatuażu z sową.
Pan Paweł, malując wspólnie z dziećmi, wyjaśnia: - Przyszliśmy, bo nie będziemy oglądać, przepraszam, patałachów. I po chwili dodaje, tłumacząc: - No, nasza piłkarska reprezentacja dziś gra z Litwą.
- I mając taką alternatywę, wybraliście sowy?
- Tak, stwierdziliśmy, że to jest bardziej wartościowe niż patrzenie na naszych i tylko się denerwowanie.
- Ja wolę sowy oglądać – kiwa ponuro głową jeden z chłopców, właśnie rysując jej oczy.
Wbrew pozorom sowy mają sporo wspólnego z piłką nożną. W czerwcu 2007 roku, podczas spotkania eliminacji do Euro 2008 mówiono, że sowa... zaczarowała bramkę Finlandii w meczu z Belgią. Na stadionie olimpijskim w Helsinkach – przed zakończeniem pierwszej połowy, na poprzeczce fińskiej bramki usiadł niespodziewanie okazały puchacz. Pomimo prób przepłoszenia nie chciał odlecieć. Sędzia przerwał mecz na sześć minut. Piłkarze Finlandii wygrali spotkanie i od razu wybrali puchacza na maskotkę drużyny, nazywając go „Bubi”. Dziennikarze uważali, że to on zaczarował ich bramkę i doprowadził do zwycięstwa 2:0. Oceniono, że sowa zrobiła znacznie więcej dla fińskiego futbolu niż sami piłkarze. Cóż, może kiedyś taki „Bubi” zawita i na polski stadion... A najlepiej, gdyby tam już na stałe zamieszkał.
Zjedzona i wypluta
Gdy część adeptów sowiego malarstwa jeszcze szlifuje swoje dzieła, pan Mateusz zaprasza najmłodszych do siebie. Eksponując okazałego puszczyka uralskiego zdjętego z gałęzi przyrodniczej ekspozycji w Izbie Leśnej, pyta: - Gdzie sowy mają uszy?
- Otóż, ich uszy są schowane z boku głowy pod piórami, dwa otwory, ułożone asymetrycznie, jeden wyżej, drugi niżej. To umożliwia fenomenalny słuch przestrzenny. Aby dodatkowo wzmacniać ten głos, mają jeszcze specjalną maskę w kształcie serca/jabłka, która ma zupełnie inne ułożenie piór – to „szlara”. Taki jakby talerz, coś jak ich prywatna „antena satelitarna” która kieruje i wzmacnia dźwięki, docierające do uszu sów, gdy polują w nocy.
Niektóre sowy mają „uszy”, czyli piórka, które imitują uszy. To takie „uszy emocji”. Jeżeli sowa jest spokojna, to piórka na głowie są położone, a jeśli zdenerwowana lub zaniepokojona, te piórka zaczynają się podnosić do góry. Te „uszy” mają uszatki, puchacz i uszatka błotna.
A tu mamy sowę dzienną, najmniejszą sowę w Europie – sóweczkę – wskazuje na małego ptaka, widocznego na ekspozycji. - Jak popatrzycie na jej oczy, mają żółtą tęczówkę. I tak można próbować rozpoznać: sowy, które mają jaśniejsze oczy, są sowami dziennymi. Te, mające pomarańczowe, zaczynają swą aktywność o zmierzchu, a te z ciemną, zaczynają ją najpóźniej, w nocy.
Jak sowa poluje? Albo siada na gałęzi i nasłuchuje – i demonstruje to – albo aktywnym lotem, poluje, przemieszczając się i nasłuchując, w którym miejscu słychać szelest. Wtedy uderza, chwytając ofiarę ostrymi, hakowatymi pazurami.
- I wasze zadanie – mówi leśnik, zwracając się do najmłodszych. - Robimy konkurs, dzieci, wyposażone w czarne uszka, zamieniają się w myszy, a rodzice w sowy. Wśród rodziców zaczynają krążyć słuchawki, które wam pokażą, jak dobrze słyszy sowa, bo one będą wzmacniały dźwięki. A zadaniem myszy jest jak najciszej przejść przez liście, aby sowy nie usłyszały. Jak sowy usłyszą, podniosą rękę, że namierzyły ofiarę.
Światło zostaje zgaszone i rozpoczyna się polowanie. Pierwsza myszka jest doskonale słyszana, kolejną też zdradza szelest, a trzecia narobiła tyle hałasu, że natychmiast dało się słyszeć komentarze: - O, już zjedzona!
- A nawet i wypluta – dodaje ktoś z boku.
- Teraz widzicie, jak ciężko jest myszom przejść tak, żeby nie były usłyszane w takich liściach – komentuje pan Mateusz. - Właśnie, bo jak sowa zje ofiarę, to co robi? Wypluwkę, czyli mysz się trawi w żołądku, a to co się nie strawi: sierść pazury, kości są wypluwane.
Bezszelestny łowca
Jak sowa widzi? Oczy sów są zlokalizowane z przodu głowy, bardzo duże. Sowa słabo widzi przedmioty znajdujące się blisko ale jest doskonałym dalekowidzem.
Jak sowa lata? Na końcach swoich piór ma grzebyki, które powodują, że powietrze nie wprawia się w zawirowania, czyli przez to nie ma dźwięku świstu, jak leci. A na piórach znajduje się meszek, które też wytłumia świst powietrza nad skrzydłami, porusza się dzięki skrzydłom i ogonowi, który składa się z piór zwanych sterówkami... Dlatego jest bezszelestna.
Gdzie mieszkają sowy? - Mamy kilka rodzajów sów. Są te krajobrazu otwartego, rolniczego i sowy związane z lasami. Dziś podczas nocnego spaceru w lesie skupimy się na puszczyku i puszczyku uralskim. Jego cechą charakterystyczną jest żółty dziób, szlara w kształcie serduszka/jabłka, i kolor szaro-czarny nakrapiany. Na Miechowszczyźnie występują też odmiany ciemne. W krajobrazie otwartym, u nas w rejonie, występują trzy gatunki lęgowe: uszatka, pójdźka i płomykówka. Pierwsza lęgnie się w gniazdach ptaków lub w specjalnych koszach, które się dla nich montuje. Natomiast dwie kolejne wybierają przestrzeń do lęgów związaną z miejscem zamieszkania człowieka i jego działalnością, gniazdując w budynkach. Mimo iż pójdźka raczej zawsze preferowała dziuple, zwłaszcza w głowiastych wierzbach, których niestety brakuje tu w krajobrazie. Nasze leśne gatunki korzystają z dziupli.
Dlatego tak ważnym elementem w drzewostanach są dziuple, naturalne, stworzono przez inne ptaki lub działania natury, które właśnie zajmują sowy, czyli je „dzierżawią”, wynajmują. A puszczyk uralski lubi gniazdować w „złomach”, drzewach złamanych w połowie, gdzie otwór jest od góry.
Gdy ktoś chce posłuchać sów, to najlepiej pojechać do kompleksów leśnych Tunel albo do lasu w Chrustach i w bezwietrzną noc, spokojnie przejść po lesie i gwarantuję, że usłyszycie sowy – zapewnia leśnik. I będą to zapewne puszczyki.
Po tej pouczającej pogawędce, gaśnie światło i wszyscy głośno skandując po sowiemu „huuuu”, wykonują sobie pamiątkową fotografię ze swoimi koszulkami, własnoręcznie przyozdobionymi i świecącymi w ciemnościach.
Skrzydlaci komandosi
Komandosi, aby wykonywać swoje zadania, dysponują specjalistycznym sprzętem, który umożliwia im przemieszczanie się w ciemnościach, ukrycie się lub namierzanie celów. Tym samym dysponują... sowy. Natura wyposażyła je w doskonałe umiejętności i super zmysły.
Tonacja i barwa upierzenia sów, odcienie brązu i szarości, ma zadanie maskujące – pozwala im się ukryć przed drapieżnikami. Co więcej, są gatunki takie jak: sóweczka lub pójdźka, które z tyłu głowy mają wzór przypominający... oczy. Służy to zmyleniu przeciwnika, który nie jest pewny, czy istotnie jest to „przód” czy „tył” sowy. Nie potrafią one poruszać oczami, ale za to potrafią obracać głową aż o 270°, czyli mogą ją obrócić do tyłu i spoglądać za siebie. Widzą doskonale w ciemnościach w obrazie czarno-białym, słyszą fenomenalnie tak iż potrafią usłyszeć gryzonie poruszające się w korytarzach pod śniegiem.
I właśnie, aby się przekonać, jak wyostrzonymi zmysłami dysponuje sowa, przechodzimy na plac przed nadleśnictwem.
- Tu też będziemy mieć dwie grupy: myszy i sowy. Myszy się pochowają po ciemku, a my użyjemy sprzętu i zobaczmy, jak szybko wszystkich znajdziemy. Mamy noktowizję i termowizję – wyjaśnia pan Mateusz. - Są one wykorzystywany przez wojsko, służby wywiadowcze, a także przez myśliwych do obserwacji otoczenia w nocy lub przy znikomym oświetleniu. My więc zamienimy się w sowy i poprawimy swoje widzenie właśnie dzięki tym urządzeniom.
I znów, gdy myszy rozpierzchły się po placu, błyskawicznie zostały dostrzeżone i „wyłapane” przez „sowy” wspomagane nowoczesną technologią. Potem „myszy” same mogły zobaczyć, jak zostały namierzone, co wzbudziło zachwyt co poniektórych:
- Mama! To widać na wyciągnięcie ręki! Ja chcę to na prezent! – dało się słyszeć.
- No, pewnie. Akurat mamy komunię – słychać w odpowiedzi – ale to prezent bardziej dla tatusia jest...
Po tych wszystkich „wyczynach” przechodzimy do tego, co najbardziej przyciągnęło dziś „sowiarzy”, czyli... nocnej wyprawy do lasu!
Gwiazda wieczoru
Dojeżdżamy do kompleksu leśnego Chrusty, na zieloną klasę. Dzieci zostały wyposażone w specjalne, świecące bransoletki, a wszyscy poinstruowani co do zasad spaceru:
- Musimy być cicho. Dzięki termowizji możemy zobaczyć zwierzęta, które tu żyją – mówi M.Albrycht. - Mamy tu muflony, dziki, sarny, jelenie i łosie. Te nasze aktywne słuchawki sprawią, że będziecie lepiej słyszeli las, wtedy szelest myszy będzie głośny.
Rozdzielamy się na dwie grupy i każda z nich obiera swój kierunek. Grupa pana Józefa rusza energicznym krokiem choć już na początku słychać: - Ja się tu boję! – odzywa się jeden z młodszych uczestników eskapady. I trzeba przyznać, że mroczny las ze swoimi odgłosami, naprawdę robi wrażenie i pobudza wyobraźnię.
Idziemy już około dwa kilometry nocą, przez Chrusty pogrążone w pozornym śnie, co jakiś czas zatrzymując się i nasłuchując dźwięków sów, ale niestety bez efektu. W użyciu jest noktowizor, który umożliwia oglądanie zwierząt, przemykających w ciemnościach oraz specjalne słuchawki, wychwytujące najdrobniejsze szepty natury. I gdy już wszyscy tracą nadzieję, że las odkryje przed nami swoje sekrety. Niepostrzeżenie, z rozgwieżdżonego nieba na ogromny dąb, stojący na polanie, bezszelestnie spływa skrzydlaty kształt.
- Jest! Puszczyk uralski nas znalazł! – szepcze pan Józef.
Wśród uczestników marszu zapanowało poruszenie i pełne napięcia oczekiwanie – czy przemówi, czy tylko w ciszy pokontempluje z nami uroki tej magicznej nocy?
- Huhuu – uhuuu uhuuu – odzywa się nasz leśny kompan. - Uhuuuuu – huuuuu. I kończąc swój sowi wątek: - Huuuuu uhhhhuu.
- Wow! – ktoś nie może powstrzymać cichego okrzyku zachwytu. Istotnie, niezwykłe! Słuchać tego leśnego monologu w mrokach nocy, z dala od cywilizacji, pośród lasu z niebem usianym gwiazdami ponad głowami. Wyjątkowy spektakl natury.
W pewnym momencie przybysz zamilkł, jakby zbierając myśli. Wokół zapadła niczym niezmącona cisza, czasami tylko przerywana emocjonalnymi westchnieniami spacerowiczów.
- Uhuuuu huuu – dobiega prosto z rozgwieżdżonego nieboskłonu – uhhuuuuuhhuu... uhuu.
Trzeba przyznać, że ten puszczyk nas zafascynował swą otwartością. Zdawał się być wybitnie nastawiony na kontakt.
Już nieco później, pytam pana Józefa o wyjaśnienie tej „komunikatywności”, wiedząc, że sowy strzegą swojego terytorium i swym pohukiwaniem, chcą przepłoszyć każdego intruza, który na nie wkroczy. Tymczasem ten okaz wydawał nam się w tonie nad wyraz uprzejmy, a nawet nadzwyczaj gościnny.
- A co ten puszczyk mówił, w przełożeniu na „nasze”?
- Dokładnie nie powiem. Ale te pohukiwania były niezbyt agresywne.
- Właśnie, to wyglądało, że chce prowadzić z nami taką miłą pogawędkę.
- Możliwe. I to było tylko takie jego ostrzeżenie. Bo nawet nie starał się nas przepłoszyć.
Cóż, noc była tak piękna, że może istotnie sprzyjała refleksyjnej wymianie myśli…
Jeszcze przez dłuższą chwilę naszego przybysza obserwujemy przez noktowizor. Przysiadł na wierzchołku dębu i bacznie, przenikając mrok nocy, wpatruje się w nas fosforyzującymi oczami. Niektórzy twierdzą, że przyprawia ich to o dreszcze... Trwamy jeszcze tam kilka długich chwil i z niekłamanym żalem w końcu odchodzimy.
Uśmiech wiosny
Wszyscy są szczęśliwi z powodu tak spektakularnego finału naszych poszukiwań. Prawdziwa noc mocy z sowami! Zadowoleni i w pełni usatysfakcjonowani uczestnicy eskapady, wracają szybkim marszem w kierunku polany, na której grupa się rozdzieliła. Okazuje się, że nasi towarzysze też mieli mnóstwo szczęścia.
- U nas w nadleśnictwie to czwarta edycja akcji „Co huczy w lesie”, ale ta dzisiejsza jest wyjątkowa. Zaobserwowaliśmy dwa gatunki, które występują w tym kompleksie leśnym – mówi pan Mateusz. - Moja grupa miała parę puszczyków zwyczajnych, gdzie najpierw odzywała się samica, a potem gdzieś do akompaniamentu dołączył samiec, słyszeliśmy je i widzieliśmy. Sowy są terytorialne i oznajmiają, że tu są i nie życzą sobie intruza w swoim rewirze, ich podniesiony głos oznacza ekscytację. Druga grupa widziała i słyszała puszczyka uralskiego. Fantastycznie! Przyleciał, była pełna możliwość obserwacji. W tym kompleksie są dwie jego pary. Moja grupa była naprawdę cicho, a jak się już odezwała samica puszczyka, to wszyscy wykazali się wyjątkową koncentracją.
- Takie wycieczki uczą dzieci cierpliwości.
- Tak, wyciszenia. Tego, że trzeba coś dać od siebie, aby był efekt.
- Funkcjonują jeszcze przesądy dotyczące sów?
- Teraz na szczęście ja już się z tym nie spotykam. Bo przecież musimy pamiętać, że sowy często są naszymi bliskimi towarzyszami, bardzo pożytecznymi, bo łapią dużo szkodników, gryzoni. Myślę, że ornitolodzy i fundacje, które zajmują się ptakami, uświadamiają ludziom, jak cennych mamy wokół skrzydlatych przyjaciół.
- A które z całokształtu doświadczeń związanych z sowami najbardziej zapadło w pamięć?
- Każda noc, gdy ich się wypatruje, przynosi wiele emocji. W pamięci mam jednak zawsze chwilę podczas inwentaryzacji sów w Pienińskim Parku Narodowym, gdy jednocześnie usłyszałem puszczyka uralskiego, włochatkę i puszczyka zwyczajnego. Niezapomniane! Zdarzyło mi się też o zmierzchu nad Zalewem Czorsztyńskim najpierw słyszeć odzywającego się, a potem widzieć wylatującego znad lasu nad jezioro puchacza, to największa sowa w Europie, bardzo majestatyczny ptak. Z pewnością zapamiętam to do końca życia. Jednak i samo trzymanie sowy w ręku podczas obrączkowania wzbudza wiele niezwykłych emocji.
Gdy rozmawiamy, obok, pojawia się mały chłopiec, który wyraźnie chce nam coś powiedzieć. W końcu, nie czekając, woła, wskazując na las: - Bo ja tam zauważyłem takie bardzo ładne fioletowe kwiaty!
- Naprawdę? – pyta leśnik. - Zaraz pójdziemy je obejrzeć. I dodaje w nawiązaniu: - Właśnie, celem tych naszych nocnych akcji jest edukacja, tu pokazanie ptaków, których ludzie nie są w stanie na co dzień zobaczyć. Uwrażliwienie na przyrodę, udowodnienie tego, że wokół nas też mamy niezwykłych sąsiadów, jak uszatki, płomykówki, pójdźki czy puszczyki zwyczajne, które bytują nawet w parkach. I oczywiście samo przebywanie w naturze, zrozumienie jej i integracja przy ognisku, którego niektóre dzieci pierwszy raz doświadczają w swym życiu. Ja dziś widzę naprawdę dużą radość wśród ludzi. I to nas cieszy.
Chłopiec pojawia się ponownie i pokazując nam ekran telefonu i zrobione zdjęcie, woła: - A ja już wiem! Tam były przylaszczki!
Istotnie, pośród zeschniętych liści widać gromadkę przytulonych do siebie barwnych kwiatów, leśny uśmiech wczesnej wiosny.
Ach, co to była za noc!
A wokół ogniska zgromadzili się już wszyscy. Piekąc kiełbaski, wiodą pogawędki na różne tematy.
- Przed laty, pamiętam taką niewiarygodną sytuację, że do jednego z urzędów gminy mieszkańcy zgłosili, że na drutach sieci energetycznej siedzi mała sowa, płoszy inwentarz żywy i straszy ludzi. I oni się boją, czy jakiegoś nieszczęścia im nie sprowadzi – opowiada leśniczy Józef Mękal.
- Obawiali się, że zostaną wezwani w zaświaty? Najwyraźniej tak. Na szczęście sowa chyba odleciała, bo już nie mieliśmy potem żadnych interwencji.
Leśniczy Mateusz Łysek, gospodarz tego miejsca, z Leśnictwa Chrusty opowiada o innych zwierzętach goszczących na tym terenie, z których tymi najbardziej spektakularnymi są niewątpliwie łosie. Pokazuje zdjęcie młodego lasu, który poważnie ucierpiał na skutek ich potężnego apetytu. Wszyscy przypominają, że nie zabieramy z lasu młodych zwierząt, które nie są ranne, a które wydają nam się samotne. Zawsze gdzieś nieopodal czuwają bowiem rodzice. Często można spotkać młode sowy, podloty, które wychodzą z dziupli, nie interweniujemy, zostawiamy je na miejscu.
Humor dopisuje wszystkim.
- Ale fajnie! – nie kryje entuzjazmu pani Ewelina. - Gdzie takie wrażenia, żeby człowiek nocą zabrał dzieci do lasu? Ja sama bym ze strachu umarła. To naprawdę mocne! Te drzewa gołe, w czerni, tak pod horror. Bały się te dzieci niektóre, było widać. Wszyscy się trochę baliśmy. A to niebo dziś – patrzy z zachwytem do góry na firmament błyszczący od iskrzących gwiazd. - Piękne! I nawet spadającą gwiazdę widzieliśmy. Oczywiście, że pomyśleliśmy życzenie. W Miechowie nie ma takich widoków. Na mnie największe wrażenie zrobiło właśnie niebo! I to połączenie – ta noc – sowy i ten klimat! Odkryliśmy nowe miejsce na przejażdżki. Tylko może już za dnia. Muszę tu wrócić!
I tak oto, gdy udręczeni kibice sportowi z trudnością dochodzili do siebie, mając za sobą traumatyczne przeżycia po meczu Polski i Litwy, kibice natury, na leśnej polanie w Chrustach, odpoczywali w blasku ognia, przy ognisku, jedząc pieczone kiełbaski, wiodąc rozmowy o sowach, bobrach i łosiach, ciesząc się z baśniowej atmosfery chwili i czasu pełnego tak niezapomnianych wrażeń.
Noc Sów już za nami. Jedyna i niepowtarzalna.
Ale przed nami jeszcze niejedno spotkanie polskiej reprezentacji piłkarskiej...
A magia lasu wciąż przez wielu nieodkryta...
Jolanta Baran
Daniel Pękalski.
Przeczytaj także: Sowy ważne dla Miechowszczyzny
PS.
Taka więc nasza rada znakomita:
Gdy o remedium na depresję kibica ktoś zapyta,
Nie denerwuj się meczami, ale do lasu wybierz z nami.
Zamiast oglądać piłkarzy i leczyć ból głowy, lepiej pooglądaj sowy!
Las bliżej nas
- Jeśli odsuniemy stereotypowe wyobrażenie leśnika, który jest nastawiony tylko i wyłącznie na chęć wycinki drzew i produkcję desek, i pomyślimy, że być może nie jest to prawda, otworzymy się na leśników, to naprawdę poznamy niezwykłe historie niezwykłych ludzi...
To coś, co w mojej ocenie, jest największym atutem ogólnopolskiej narady o lasach. Możliwość, abyście poznali bliżej leśników, którzy na co dzień zajmują się lasami, z których korzystacie... – Piotr Kempf, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krakowie.
W 100-lecie Lasów Państwowych (1924- 2024), poznajmy Niezwykłe Opowieści o miłości do przyrody, pasji i inspiracji w życiu. Opowieści, które odkrywają na co dzień niedostrzegane przez nas piękno. Polski i Miechowszczyzny.
Na ulicach Zakopanego spotkać można coraz więcej zachwyconych turystów z Bliskiego Wschodu. Mieszkańcy Kuwejtu, Bahrajnu czy Arabii Saudyjskiej są zafascynowani Polską. Nie kryją zaskoczenia tym, że miejscowi szukają schronienia przed deszczem. Oni, gdy pada, z entuzjazmem spacerują po Krupówkach, a ich dzieci tańczą z radości na ulicy, zbierając mokre liście drzew. Najbardziej atrakcyjny dla nich jest bowiem nasz... klimat, przyroda i krajobrazy. Urzekają ich góry, jeziora, lasy, bajeczna zieleń, świeży zapach powietrza, możliwość siedzenia na... trawie czy dotyk... kory drzewa.
- Wystarczy pojechać na Sycylię, do Hiszpanii albo do Grecji. Jak te kraje wyglądają latem, jak jest gorąco i sucho. To są przepiękne miejsca, a ich oferta turystyczna wspaniała. Ale przyjeżdżamy do Polski i widzimy zielony kraj, gdzie zieleń, aż bucha w okresie wegetacyjnym – nadleśniczy Jan Karczmarski, Nadleśnictwo Miechów.
- Wracamy do Miechowa i jesteśmy zachwyceni! Zarówno przyrodą, jak i krajobrazem, pomimo niskiej lesistości tych terenów. Jesteśmy zachwyceni mozaiką pól, lasów, łąk i miejscowości. To jest przepiękny rejon kraju, ja jestem zachwycony Miechowszczyzną! Choć nie stąd pochodzę. Ale jestem zakochany w tym krajobrazie. I to nasze nadleśnictwo z zawrotną ilością 29 gatunków drzew lasotwórczych, z pięknymi rezerwatami. Naprawdę nie trzeba jechać czy lecieć trzy tysiące kilometrów, żeby zobaczyć piękno...
O zmianach w Elektrociepłowni Wolbrom rozmawiamy z nowym zarządem spółki
Nadszedł czas gruntownej modernizacji
W wolbromskiej Elektrociepłowni w ostatnim czasie zachodzą duże zmiany. Od roku działa nowy zarząd, nadszedł zatem czas na ocenę jego działań. O to jak wpływają one na komfort życia mieszkańców oraz funkcjonowanie działających na naszym terenie przedsiębiorstw pytamy prezesa Macieja Gawrona, wiceprezesa Tomasza Banasia i członka zarządu Mariusza Dobiesa.
Wieści Wolbromskie: - Szanowni Panowie, zasiadacie w zarządzie spółki od prawie roku. Czy możecie powiedzieć co spowodowało zmianę kierownictwa Elektrociepłowni?
Maciej Gawron, prezes zarządu: - Zmiana zarządu była konieczna ze względu na rozwój spółki. Po latach jej funkcjonowania w dotychczasowym kształcie, nadszedł czas gruntownej modernizacji oraz zmiany sposobu zarządzania przedsiębiorstwem tak, aby zwiększać konkurencyjność, obniżać obciążenia środowiskowe i nakreślić plany na przyszłość. W tym celu Elektrociepłownia zatrudniła nowych specjalistów: nowego wiceprezesa Tomasza Banasia – doświadczonego prawnika, szczególnie w zakresie prawa spółek handlowych, a takim podmiotem jest EC Wolbrom oraz Mariusza Dobiesa – posiadającego ogromne, ponad 30-letnie doświadczenie w energetyce i ciepłownictwie. Zgromadzenie Wspólników uznało, że obdarzy mnie, rodowitego wolbromianina, zaufaniem jako osobę posiadającą poparte wykształceniem doświadczenie w dziedzinie zarządzania zasobami ludzkimi i posiadającą umiejętności porozumienia, zarówno z pracownikami naszej firmy jak i podmiotami zewnętrznymi. Z tych powodów przypadł mi zaszczyt kierowania całym zakładem. Po początkowym okresie, w którym nowy zarząd wdrażał się do kierowania spółką, poznając od podszewki jej specyfikę i potrzeby, podjęliśmy szereg działań zmierzających do poprawy działania spółki.
- Jakie to były działania?
Mariusz Dobies, członek zarządu: - Dotyczyły one przede wszystkim optymalizacji wydatków spółki – negocjowaliśmy warunki dostawy paliwa, podjęliśmy niezbędne działania remontowo - serwisowe, celem uszczelnienia sieci i zmniejszenia strat, zreformowaliśmy wewnętrzne funkcjonowanie spółki. Działania te mają już swój widoczny, przede wszystkim dla odbiorców, efekt. Otóż udało nam się doprowadzić do obniżenia taryfy, czyli ceny jaką odbiorca płaci za dostarczaną energię, średnio o ponad 30% względem stanu, jaki zastaliśmy obejmując zarząd. Przykładowo cena dla odbiorców indywidualnych zmalała z 84,21 złotych/GJ do 48,74 złotych/GJ, stawka opłaty zmiennej za usługi przesyłowe została obniżona z 8,17 złotych/GJ do 6,56 złotych/GJ. To przedkładać się będzie na konkretne oszczędności w portfelach naszych odbiorców, do których ciepło jest dostarczane bezpośrednio z Elektrociepłowni. Powyższa obniżka powinna znaleźć odzwierciedlenie w obniżce opłat za ogrzewanie dla mieszkańców rozliczanych przez spółdzielnie mieszkaniowe. Ale to jest zależne od decyzji członków spółdzielni, na to nie mamy niestety wpływu.
- Śledząc ceny rynkowe nośników energii, na duże obniżenie taryf EC Wolbrom wpływ zasadniczy miały raczej spadki ceny węgla w 2023 roku. Można byłoby więc spytać: dlaczego taryfy obniżono dopiero teraz?
Mariusz Dobies: - Elektrociepłownia ma podpisaną wieloletnią umowę na dostawy węgla z Polską Grupą Górniczą. Umowa taka pozwala na zachowanie ciągłości dostaw oraz umiarkowane ustabilizowanie wahań cen węgla na rynku. Zmiana cennika dostarczanego węgla nastąpiła w listopadzie 2023 r. Elektrociepłownia, jako przedsiębiorstwo energetyczne, jest zobligowana do zatwierdzania taryfy na ciepło przez Urząd Regulacji Energetyki. Ostatni wniosek o zatwierdzenie taryfy złożyliśmy już w lutym 2023 r. URE jak zwykle bardzo skrupulatnie go weryfikował. W trakcie procedowania wniosek został zaktualizowany o nowe, niższe ceny węgla (umowa z PGG zawarta w trakcie trwania procedury zatwierdzenia taryfy), co spowodowało jeszcze większe obniżenie ceny ciepła oferowanego przez EC Wolbrom. Taryfa została zatwierdzona po 14 miesiącach od złożenia wniosku. Ale na to nie mamy już wpływu, tak działa URE.
- Jakie jeszcze działania podjął nowy zarząd?
Mariusz Dobies: - W ostatnim czasie rozbudowaliśmy sieć ciepłowniczą, doprowadzając ciepło do nowej hali produkcyjnej Fabryki Taśm Transporterowych, wymieniając jednocześnie cały odcinek bardzo starego rurociągu doprowadzającego wodę technologiczną do istniejącej hali FTT. Modernizacja została przeprowadzona z zachowaniem aktualnych standardów termomodernizacyjnych, co spowodowało znaczące obniżenie strat ciepła, a jednocześnie poprawiło bezpieczeństwo dla użytkowników drogi publicznej przebiegającej pod naszą estakadą. Zapewne wiele osób pamięta jak zimą pojawiały się kłęby pary oraz rozlewiska lodowe na pasie ruchu drogowego pod estakadą ciepłowniczą. Teraz to się zmieni. Warto także podkreślić, że na ten projekt udało nam się pozyskać środki z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska.
W tym roku wymieniony został także odcinek rurociągu magistrali zachodniej, przebiegający pod skrzyżowaniem przy stacji paliw „Moja”. Ta praca została wykonana przy współpracy z Urzędem Miasta i Gminy w Wolbromiu. Uznaliśmy wspólnie, że modernizacja skrzyżowania prowadzona przez władze samorządowe, jest bardzo dobrym momentem, żeby jednocześnie wymienić odcinek sieci w tym rejonie.
Rozpoczęliśmy również systematyczną wymianę liczników ciepła u odbiorców. Nowe liczniki pozwalają na stałą rejestrację parametrów ciepła dostarczanego do obiektu oraz na zdalny odczyt danych, co uwolni mieszkańców od comiesięcznego udostępniania pomieszczeń w celu dokonania odczytu.
- A czy są plany wymiany, modernizacji bądź uszczelnienia magistrali doprowadzającej ciepło do osiedli Łokietka i Chrobrego? Straty energii na tym przesyle wpływają chyba znacząco na wyższe ceny ogrzewania mieszkań po północnej stronie miasta. Sprawa ta jest od lat bardzo negatywnie komentowana przez mieszkańców.
Mariusz Dobies: - Muszę na początku ponownie podkreślić, że nasza spółka dostarcza ciepło do komory ciepłowniczej przed osiedlami Łokietka i Chrobrego. Ostateczne opłaty za ciepło dla mieszkańców osiedli ustala spółdzielnia mieszkaniowa. Jeśli chodzi o straty ciepła, to chciałbym obalić pewien mit. Otóż, przeglądając naszą obecną taryfę, jednoznacznie można stwierdzić, że różnica w stawce opłaty stałej i zmiennej dla grupy W3 (północna część miasta) w stosunku do grupy W2 (pozostała część miasta) jest w całości opłat wręcz minimalna i wynosi ok. 4,5% więcej. Różnica na tym poziomie absolutnie nie daje postaw do stwierdzenia, że taryfa dla północnej części miasta jest znacznie wyższa.
Chciałbym wyraźnie podkreślić, że ceny ciepła dostarczanego przez EC Wolbrom do swoich odbiorców, są najniższe spośród okolicznych ciepłowni. Były one również najniższe nawet przed ostatnią zmianą taryfy. Podkreślam to wyraźnie, ponieważ wielokrotnie spotkałem się z błędną wiedzą w tym zakresie powielaną przez naszych odbiorców i nie tylko...
- Jak na rok pracy nowego zarządu zmian jest więc całkiem sporo. Oczywiście obniżenie cen ciepła to sprawa bardzo ważna, ale jakie jeszcze przedsięwzięcia planowane są w najbliższym czasie?
Tomasz Banaś, wiceprezes zarządu: - Z działań, możliwych do podjęcia w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy, chcielibyśmy przede wszystkim doprowadzić do zaniechania konieczności wykonywania przerw serwisowych w dostawie ciepła, jakie zwyczajowo mają miejsce w sierpniu. Zdajemy sobie sprawę z faktu, że przerwa serwisowa stanowi niedogodność dla naszych odbiorców. Stąd przede wszystkim podjęliśmy działania zmierzające najpierw do ograniczenia czasu trwania przestoju – podczas ubiegłorocznych wakacji udało nam się ograniczyć czas jego trwania ze zwyczajowych dwóch tygodni do zaledwie dziewięciu dni. W tym roku również postaramy się nie przekroczyć tego czasu. Obecnie podejmujemy działania mające umożliwić całkowite odejście od przerw serwisowych i zapewnienie nieprzerwanej dostawy ciepła do naszych odbiorców. Jeżeli uda nam się sprawnie przejść przez formalności oraz ograniczenia techniczne, to być może już od przyszłego roku przerwy techniczne będą jedynie wspomnieniem. Oczywiście, wiele zależy od czynników zewnętrznych, jednakże jesteśmy dobrej myśli. A niezależnie od powyższych działań mamy jeszcze plany długoterminowe, o znacznie większej skali.
Mariusz Dobies: - Aktualnie jesteśmy na etapie gruntownej reorganizacji ciepłowni oraz przygotowywania się do wybudowania i uruchomienia nowego źródła ekologicznego ciepła. W naszej ocenie pozwoli to nie tylko na zapewnienie mieszkańcom czystszego otoczenia, ale również na uniknięcie lub zredukowanie nadchodzących niewątpliwie podwyżek cen energii, wynikających z nieustannie rosnących uprawnień do emisji dwutlenku węgla.
Obecnie jesteśmy na etapie końcowym przygotowywania dokumentacji o wydanie decyzji środowiskowej. Jeżeli uda się doprowadzić projekt inwestycyjny do końca, to za 3-4 lata będziemy posiadali w Wolbromiu nowoczesną jednostkę pracującą w kogeneracji. Pozwoli ona na uzyskanie bardzo wysokiej sprawności, produkując jednocześnie ciepło oraz energię elektryczną. Uzyskamy dzięki temu niższą cenę ciepła w stosunku do produkcji ze standardowej jednostki cieplnej, a jednocześnie będziemy już prawdziwą elektrociepłownią.
- O jakim ekologicznym źródle ciepła mówimy? Możemy zdradzić więcej szczegółów?
Mariusz Dobies: - Działania modernizacyjne spółki mają za zadanie odbudowę zdolności wytwórczej i jednocześnie rozpoczęcie procesu dekarbonizacji produkcji ciepła i energii elektrycznej. Ze względu na fakt, że trwają jeszcze prace projektowe i mogą nastąpić zmiany, szczegóły techniczne zostaną podane po uzyskaniu decyzji środowiskowej, która jest najważniejszym dokumentem niezbędnym przy realizacji tego typu projektów. Z całą pewnością mogę powiedzieć, że nasze plany oparte są na zmianie paliwa na niskoemisyjne, co jest wynikiem wielomiesięcznych prac przygotowawczych. Nawiązaliśmy współpracę z bardzo doświadczoną firmą projektową, która realizowała wiele podobnych projektów. W wyniku analizy wariantów możliwych rozwiązań, wytypowane zostało jedyne możliwe obecnie do zrealizowania, pod kątem bezpieczeństwa produkcji i ekonomicznie uzasadnione, przedsięwzięcie. Część produkcji pozostanie w starej jednostce (będzie to kolejny etap inwestycyjny), natomiast obecnie skupiliśmy nasze działania na budowie nowoczesnej, ekologicznej jednostki pracującej w kogeneracji. Pojęciem tym określamy jednoczesne wytwarzanie energii elektrycznej oraz ciepła z tego samego paliwa. Silnik gazowy, spalając paliwo, napędza generator prądu, a spaliny kierowane są do wymienników, gdzie odzyskiwane jest ciepło od zasilania sieci miejskiej oraz przemysłowej. Wyprodukowana energia elektryczna będzie wykorzystywana na potrzeby własne, a nadwyżka sprzedawana np. dla miasta lub okolicznych przedsiębiorstw.
- Od wielu lat mieszkańcy pytają o możliwość podłączenia swoich domów do ciepła systemowego. Czy spółka planuje rozbudowę sieci ciepłowniczej tak, aby z jej oferty mogło skorzystać jeszcze więcej gospodarstw?
Maciej Gawron: - Prowadzimy obecnie intensywne analizy możliwości podjęcia takich inwestycji. Nie jest to proste zadanie, albowiem w spadku po pierwotnych konstruktorach systemu ciepłowniczego w mieście otrzymaliśmy przewymiarowaną sieć, o zbyt dużych średnicach jak na potrzeby miasta, zatem jakakolwiek inwestycja polegająca na rozbudowie sieci w nowe rejony wiązała się będzie również z przebudową sieci istniejącej. Niestety, obecnie nie zarządzamy całą siecią ciepłowniczą na terenie miasta, jednakże chcielibyśmy, aby udało nam się doprowadzić do przedłużenia jej na nowe obszary. Jest to tym istotniejsze, że w 2027 roku ma wejść w życie unijny system handlu emisjami ETS2. Jest to nowa faza Europejskiego Systemu Handlu Emisjami. Jego założenia są takie, że opłata emisyjna obejmować będzie nie tylko przedsiębiorstwa takie jak nasze, ale również indywidualne gospodarstwa domowe. Według wstępnych wyliczeń ekspertów, w przypadku wprowadzenia nowej opłaty, właściciel każdego domu, który jest ogrzewany inaczej niż przez OZE, będzie musiał zapłacić swoisty podatek, mogący wynieść w przypadku przeciętnej wielkości domu, między 1.200 a 1.600 złotych rocznie – przy czym mówimy tu o cenach mających obowiązywać na początku istnienia nowego systemu. Doświadczenie zaś wskazuje, że ceny te rokrocznie rosną, więc trudno jest przewidzieć jak kształtować się one będą za kolejnych kilka lat. Co ważne, nowej opłacie podlegać mają nie tylko domy ogrzewane węglem czy innymi paliwami stałymi, ale także domy ogrzewane gazem czy olejem opałowym, zatem niemal wszystkie w naszym mieście narażone będą na obciążenie nową daniną. W związku z tym podejmujemy działania zmierzające do ustalenia możliwości podłączenia do sieci nowych odbiorców, jednakże jest to inwestycja droga i skomplikowana,wymagająca głębokiej analizy i bliskiej współpracy z władzami lokalnymi, które już rozpoczęliśmy bezpośrednio z nowym burmistrzem Miasta i Gminy Wolbrom.
- Dziękuję za rozmowę i życzę, aby udało się Panom zrealizować przedstawione plany.
- Dziękujemy.
NA ZDJĘCIU: nowy zarząd Elektrociepłowni Wolbrom: wiceprezes Tomasz Banaś, prezes Maciej Gawron i członek zarządu Mariusz Dobies.
Kto może wykonać raport o oddziaływaniu na środowisko? (artykuł sponsorowany)
Realizacja inwestycji mogących oddziaływać na środowisko wymaga uzyskania decyzji środowiskowej. W przypadku przedsięwzięć mogących zawsze znacząco oddziaływać na środowisko do jej wydania niezbędne jest przeprowadzenie oceny oddziaływania na środowisko. Najważniejszym dokumentem umożliwiającym ocenę zagrożeń stwarzanych przez inwestycję jest raport o oddziaływaniu na środowisko (OOŚ). Dokument ten może zostać przygotowany wyłącznie przez osobę posiadającą określone w ustawie kwalifikacje.
W jakim celu przygotowuje się raport oddziaływania na środowisko?
Analiza raportu oddziaływania na środowisko stanowi podstawę do wydania decyzji środowiskowej w przypadku inwestycji mogących zawsze znacząco oddziaływać na środowisko. Określa on, w jaki sposób i w jakim stopniu planowane przedsięwzięcie może stwarzać zagrożenie dla środowiska. Raport składa się z części opisowej oraz graficznej i musi zawierać szczegółowe informacje na temat planowanej inwestycji, jej wariantów i przewidywanych skutków środowiskowych.
Kto może sporządzić raport oddziaływania na środowisko?
Wymagania, jakie musi spełniać autor raportu oddziaływania na środowisko, reguluje art. 74a Ustawy z dnia 3 października 2008 roku o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko. Zgodnie z nim autor raportu musi posiadać odpowiednie wykształcenie lub doświadczenie.
Raport oddziaływania na środowisko może przygotować osoba, która ukończyła studia pierwszego stopnia, studia drugiego stopnia lub jednolite studia magisterskie na kierunkach z zakresu:
- nauk ścisłych z dziedzin nauk chemicznych (biochemia, biotechnologia, chemia, ochrona środowiska, technologia chemiczna);
- nauk przyrodniczych z dziedzin nauk biologicznych oraz nauk o Ziemi (biochemia, biofizyka, biologia, biotechnologia, ekologia, mikrobiologia, ochrona środowiska, geofizyka, geografia, geologia, oceanologia);
- nauk technicznych z dziedzin nauk technicznych z dyscyplin: biotechnologia, górnictwo i geologia inżynierska, inżynieria środowiska;
- nauk rolniczych, leśnych i weterynaryjnych z dziedzin nauk rolniczych, nauk leśnych (agronomia, biotechnologia, inżynieria rolnicza, ochrona i kształtowanie środowiska, ogrodnictwo).
Autorem raportu oddziaływania na środowisko może być również osoba, która ukończyła studia pierwszego stopnia, studia drugiego stopnia lub jednolite studia magisterskie na dowolnym kierunku, jeśli ma udokumentowane odpowiednie doświadczenie. Wymagane jest minimum 5-letnie doświadczenie w pracach zespołowych polegających na przygotowaniu raportów lub prognoz oddziaływania na środowisko bądź uczestnictwo w przygotowaniu co najmniej 5 takich dokumentów.
W raporcie OOŚ powinny znaleźć się dane autora (imię i nazwisko) oraz jego podpis. Dodatkowo autor raportu powinien dołączyć do niego oświadczenie potwierdzające spełnianie przez niego niezbędnych wymagań formalnych. Za składanie fałszywych zeznań grozi odpowiedzialność karna.
Uroczyste obchody Światowego Dnia Wody 2024 w Gminie Trzyciąż
26 marca, w remizie OSP Jangrot, społeczność Gminy Trzyciąż obchodziła Światowy Dzień Wody 2024, połączony z rozstrzygnięciem pierwszej edycji Ekologicznego Konkursu Plastyczno-Literackiego „Wszystko zaczyna się od wody” dla dzieci i młodzieży szkolnej. Organizatorami obchodów były instytucje: Wodociągi i Kanalizacja Trzyciąż Sp. z o.o., Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Olkuszu oraz Stowarzyszenie Teatralno-Literackie w Olkuszu. Uroczystość zaszczycili swą obecnością znamienici goście, m.in.: wiceprezes zarządu Wodociągów Miasta Krakowa SA Paweł Senderek, wieloletni prezes Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji Sp. z o.o. w Olkuszu Alfred Szylko, kierownik Działu Nadzoru Sanitarnego w WSSE w Krakowie Daniel Cyz, kierownik Działu Zdrowia Publicznego i Promocji Zdrowia Magdalena Droździk, rzecznik prasowy WSSE w Krakowie Dominika Łatak-Glonek, przewodniczący Rady Nadzorczej spółki Wodociągi i Kanalizacja Trzyciąż Dariusz Rzepka, wójt Gminy Trzyciąż Roman Żelazny, przewodniczący Rady Gminy Trzyciąż Lucjan Gajda, proboszcz parafii pw. św. Jana Chrzciciela w Jangrocie ks. Andrzej Bil, sołtys Wsi Jangrot Janina Halina Bieniek.
Wszystkich gości powitała prezes spółki Wodociągi i Kanalizacja Trzyciąż Aneta Jabłońska-Wypasek, a ciekawą prelekcję na temat znaczenia wody wygłosiła Agata Knapik - Powiatowy Inspektor Sanitarny. Przewodniczący komisji konkursowej, wiceprezes Stowarzyszenia Teatralno-Literackiego w Olkuszu Marcin Tomsia, ogłosił wyniki Ekologicznego Konkursu Plastyczno-Literackiego „Wszystko zaczyna się od wody”. Oto laureaci:
EKOLOGICZNY KONKURS PLASTYCZNY
I kategoria wiekowa:
I miejsce: Jan Mastela – SP w Suchej
II miejsce: Zofia Petlic – PS w Trzyciążu
III miejsce: Mikołaj Żerdka – NSP w Trzyciążu
wyróżnienie: Emilia Pigulak – NSP w Trzyciążu
II kategoria wiekowa:
I miejsce: Nadia Gądek – SP w Suchej
II miejsce: Marcel Kapinos – SP w Suchej
III miejsce: Martyna Kuś – SP w Jangrocie
wyróżnienie: Joanna Oleksy – SP w Suchej
III i IV kategoria wiekowa:
I miejsce: Maja Kapinos – SP w Suchej
II miejsce ex aequo: Zuzanna Gajda – SP w Suchej, Maja Staroń – SP w Zadrożu
III miejsce ex aequo: Amelia Zięba – SP w Jangrocie, Maksym Kotlarz – SP w Zadrożu
wyróżnienie: Anna Świerczek – SP w Suchej, Joanna Żyła – SP w Zadrożu
EKOLOGICZNY KONKURS LITERACKI
I miejsce: Julia Gajda – SP w Suchej
II miejsce: Aleksander Gorgoń – SP w Jangrocie
III miejsce: Joanna Oleksy – SP w Suchej
Wszyscy uczestnicy otrzymali upominki, a najlepsi we wszystkich kategoriach - nagrody i dyplomy.
Więcej zdjęć w naszej GALERII.
70-lecie Koła Łowieckiego "Sokół"
5 listopada członkowie Koła Łowieckiego "Sokół" świętowali 70 lat istnienia swojej organizacji. Z tej okazji, w Stanicy Myśliwskiej w Suchej odprawiona została uroczysta Msza Święta Hubertowska, której przewodniczył kanclerz Kurii Diecezjalnej w Sosnowcu - ks. dr Mariusz Karaś, w asyście ks. kan. Marcina Kruszaka, mianowanego kapelanem koła. W uroczystości udział wzięli m.in. wójt gminy Trzyciąż Roman Żelazny, przewodniczący Rady Miejskiej w Wolbromiu Bartłomiej Żurek, przedstawiciel nadleśnictwa Miechów - Janusz Hajduła oraz członkowie koła i sympatycy myślistwa. Wszystkich powitał prezes KŁ "Sokół" Jerzy Janik, który nawiązał do bogatej i długiej tradycji działalności myśliwych na naszym terenie, do setnej rocznicy powstania Polskiego Związku Łowieckiego; przypomniał także nazwiska członków koła, którzy odeszli od nas na wieczną wartę.
Po zakończeniu nabożeństwa uczestnicy jubileuszowych obchodów mieli okazję degustować myśliwskie potrawy, w tym nalewki uczestniczące w specjalnym konkursie, a na zakończenie wziąć udział we wspólnej biesiadzie przy ognisku. I choć aura w tym dniu niespecjalnie sprzyjała, humory dopisywały, a wspomnienia rozgrzewały zmysły.
Krakowscy aktorzy promują „Dwójkę”
20.10.2023 spotkaliśmy się z młodzieżą szkolną oraz gronem pedagogicznym ZSP w Wolbromiu na akcji edukacyjnej i promocji projektu pod nazwą „Termomodernizacja budynku Zespołu szkół w Wolbromiu ul. Pod lasem 1”. Tym razem zaprosiliśmy społeczność szkolną do teatru. Naszymi gośćmi byli aktorzy z Krakowskiego Biura Promocji i Kultury.
Przygotowali oni dwa spektakle dostosowane do potrzeb i percepcji dzieci w klasach od I-IV oraz V-VIII. Tematyka spektaklu dotyczyła ściśle tego, co młodzież obserwuje w ODNOWIONEJ szkole, czyli: termomodernizacji budynku i jej efektach, montażu OZE, nowoczesnej kotłowni; poruszane były także tematy związane z oszczędzaniem energii elektrycznej, troski o wodę, powietrze i ziemię. Aktorzy prowadzili interakcje z widownią, a najbardziej aktywni uczniowie zostali nagrodzeni gadżetami oraz nagrodami z logo Projektu.
Mamy nadzieję do zobaczenia znowu.
Spotkanie objęte było patronatem medialnym dwutygodnika „Wieści Wolbromskie”, a udział wzięli także pracownicy UMiG Wolbrom odpowiedzialni za prowadzenie w/w Projektu.
Termomodernizacja „Dwójki” – akcja informacyjno - promocyjna
W ramach akcji informacyjno - promocyjnej projektu „Termomodernizacja budynku Zespołu Szkół w Wolbromiu ul. Pod Lasem 1”, dofinansowanego ze środków Mechanizmu finansowego EOG 2014-2021 – program „Środowisko, Energia i Zmiany Klimatu”, pracownicy gminy Wolbrom promowali nową, a już niebawem kończącą się inwestycję.
Podczas odbywających się nad Zalewem Wolbromskim Dni Wolbromia – Pożegnanie lata (26-27.08.2023 r.), pracownicy UMiG w Wolbromiu mieli niezwykłą okazję spotkać się z rodzinami i dziećmi. Na przygotowanym stoisku informacyjno-promocyjnym zorganizowano dla nich wiele quizów oraz konkurs plastyczny. Udział we wspólnej zabawie nagradzany był upominkami w postaci gadżetów reklamowych z logo projektu oraz ulotkami informacyjnymi, które dystrybuowano także wśród uczestników festynu.
Dni Wolbromia 2023 odwiedziło wiele osób i zaproszonych gości, w tym przedstawiciele Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej, na czele z Eweliną Owczarską, która osobiście odwiedziła stoisko, radnymi Rady Miejskiej w Wolbromiu, druhami z jednostek OSP, WOPR, funkcjonariuszami policji, nauczycielami z gminnych szkół oraz paniami z Kół Gospodyń Wiejskich. Zatem – zasięg akcji przekroczył granice powiatu, a nawet Małopolski.
Inicjatywy podejmowane w najbliższym otoczeniu prowadzą do realnej zmiany w skali makro. Druga edycja programu edukacyjnego „Velvet. Piątka dla Natury”.
II. ogólnopolska edycja programu edukacyjnego „Velvet. Piątka dla Natury” dobiegła końca – prawie 13 tys. dzieci nauczyło się, jak dbać o środowisko na co dzień. W konkursie „Ekowyzwanie” nagrodzono 110 klas. Dzięki zaangażowaniu nauczycieli i uczniów szkoły mogą stać się miejscami bardziej przyjaznymi dla środowiska
Program edukacyjny „Velvet. Piątka dla Natury” ponownie spotkał się z bardzo ciepłym przyjęciem, dużym zainteresowaniem nauczycieli oraz entuzjazmem uczniów klas I-III szkół podstawowych. W II. ogólnopolskiej edycji, realizowanej w roku szkolnym 2022/23, udział wzięło ponad 740 klas, a 110 zostało nagrodzonych w konkursie „Ekowyzwanie”. Uczestnicy wykazali się ogromnym zaangażowaniem oraz pomysłowością, a wiele prac konkursowych ma walory edukacyjne – dzięki temu także dzieci z innych klas w szkole mogą dowiedzieć się, jak dbać o dobro planety na co dzień. W efekcie program jeszcze skuteczniej realizuje swój główny cel, jakim jest budowanie świadomości ekologicznej na etapie edukacji wczesnoszkolnej. Z listą laureatów oraz ich pracami można zapoznać się na www.piatkadlanatury.pl
W II. edycji programu „Velvet. Piątka dla Natury” nauczyciele mogli skorzystać z dwóch bardzo ciekawych, w pełni zgodnych z podstawą programową scenariuszy lekcji, poświęconych wybranym zagadnieniom z zakresu ochrony środowiska. Pierwszy dotyczył oszczędzania mediów, troski o zasoby naturalne oraz wykorzystywania odnawialnych źródeł energii, a drugi ograniczania zużycia odpadów poprzez życie w duchu less/zero waste. Oba tematy odpowiadają na współczesne wyzwania środowiskowe oraz bieżące problemy społeczno-gospodarcze, a dodatkowo świetnie wpisują się w strategię zrównoważonego rozwoju „Eco Agenda 2025”, realizowaną przez Velvet CARE i symbolizowaną przez znak „Save Nature”, znajdujący się na opakowaniach wyrobów Velvet.
W każdym scenariuszu znalazły się przykłady angażujących ćwiczeń oraz zadań, dzięki którym dzieci mogły lepiej zrozumieć omawiane zagadnienia i od razu wprowadzić w życie ekologiczne nawyki. Ponadto oba scenariusze zostały przetłumaczone na język ukraiński, aby ułatwić nauczycielom prowadzenie zajęć dla ich podopiecznych z Ukrainy. II. edycja programu edukacyjnego „Velvet. Piątka dla Natury” objęła swoim zasięgiem łącznie prawie 13 tys. dzieci z klas I-III szkół podstawowych.