Reklama

Charsznica

 

11 stycznia 2024 r., w 92 roku życia i 64 roku kapłaństwa, zmarł

Śp. ks. kanonik LUDWIK MICHALIK

były proboszcz parafii w Charsznicy (1976-2006),

dziekan dekanatu miechowskiego (1990-2006),

od 2006 r. rezydent w parafii Charsznica.

 

Msza św. żałobna pod przewodnictwem księdza biskupa Mariana Florczyka będzie sprawowana w poniedziałek, 15 stycznia 2024 r. o godz. 11:00 w kościele parafialnym w Charsznicy.

 

Msza św. pogrzebowa pod przewodnictwem biskupa kieleckiego Jana Piotrowskiego będzie sprawowana we wtorek, 16 stycznia 2024 r. o godz. 12:00 w kościele parafialnym MB Częstochowskiej w Gorzkowie koło Wieliczki (archidiecezja krakowska).

 

Policjanci wyjaśniają dokładne okoliczności tragicznego wypadku na przejeździe kolejowym bez zapór w miejscowości Uniejów Kolonia. Kierujący Oplem wjechał wprost pod nadjeżdżający pociąg osobowy i w wyniku odniesionych obrażeń zginął na miejscu.

 

Do wypadku doszło w środę 3 maja, przed godziną 17:00, w miejscowości Uniejów Kolonia (gm. Charsznica). Ze wstępnych ustaleń pracujących na miejscu policjantów wynika, że kierujący samochodem osobowym marki Opel, 39-letni mieszkaniec powiatu miechowskiego, nie zastosowała się do znaku „STOP”, wjechał na przejazd kolejowy bez zapór i zderzył się z pociągiem osobowym relacji Busko-Zdrój – Katowice. W wyniku zderzenia kierujący samochodem poniósł śmierć na miejscu. Osoby podróżujące pociągiem nie odniosły żadnych obrażeń. Badanie na zawartość alkoholu wykazało, że maszynista był trzeźwy. Okoliczności tragicznego wypadku szczegółowo ustalają miechowscy policjanci pod nadzorem prokuratora.

W akcji ratowniczej brał udział Zespół Ratownictwa Medycznego oraz zastępy: JRG Miechów, OSP Charsznica i OSP Uniejów Kolonia.

(na podst. info. KPP w Miechowie)

czwartek, 06 kwiecień 2023 07:08

Jelcza. Wybuch gazu w domu jednorodzinnym Wyróżniony

 

Policjanci wyjaśniają okoliczności i przyczyny wybuchu butli gazowej, jaki miał miejsce w jednym z prywatnych domów w Jelczy. W wyniku tego zdarzenia ucierpiała 80-letnia kobieta, która z obrażeniami ciała trafiła do szpitala.

 

3 kwietnia, tuż przed godziną 16:00, doszło do wybuchu gazu w domu jednorodzinnym w powiecie miechowskim. Na miejsce skierowana została grupa dochodzeniowo - śledcza, powiadomiono także Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego. Ze wstępnych ustaleń wynika, że w budynku rozszczelniła się butla gazowa z propan-butanem, używana do zasilania kuchenki przez mieszkającą tam samotnie 80-letnią kobietę. W chwili wybuchu była ona w domu i odniosła liczne poparzenia, lecz – na szczęście – nie straciła przytomności. Karetką pogotowia została przewieziona do szpitala w Miechowie. W wyniku wybuchu zniszczeniu uległa znaczna część domu, który decyzją PINB został wyłączony z dalszego użytkowania. Komenda Powiatowa Policji w Miechowie prowadzi w tej sprawie dochodzenie.

 

 

- Naszym największym wrogiem są monopole, które w Polsce zaczynają rozwijać bardzo mocno skrzydła, zaczynają przejmować cały handel i zaczynają wprowadzać swoje zasady. Państwo nie powinno pozwalać tak dużym firmom zakłamywać cały rynek i dyktować warunki. Lider AgroUnii, jako przykład podaje ingerencję państwa w zamknięcie jedynej firmy, z którą on, jako duży producent rolny, przed laty współpracował. A podobnych przykładów zna więcej.

- Nam, rolnikom, chcą mówić jak mamy uprawiać ziemię, jak orać. A nasze problemy są zupełnie gdzie indziej. One są w źle zorganizowanym rynku, który ma potężny wpływ na to, co robimy. To jest sieć supermarketów w Polsce.

Jego zdaniem wielkie sieci handlowe w zachodniej Europie nie mogą sobie pozwolić na tak duże marże, jakie stosują w naszym kraju. A dzieje się to kosztem rolników i politycy na to przyzwalają.

- Jeśli chcemy uratować naszą produkcję rolną i nas wszystkich przed rosnącymi cenami żywności, trzeba wyznaczyć granice dla supermarketów. Nie może być tak, żeby dwie sieci handlowe, które mają łącznie 40 procent rynku, mogły topić każdego dostawcę, mogły topić pracowników. Jednego dnia mogą powiedzieć „nie kupujemy” i stoimy pod ścianą. A to może dotyczyć nie tylko produktów rolnych, ale wszystkich innych wytwarzanych w naszym kraju.

Jakie to ma przełożenie na egzystencję mieszkańców miast tłumaczy Magdalena Sroka. Przypomina, że partia, którą reprezentuje, od dawna ostrzegała, że państwo swoją polityką doprowadzi do bankructwa mikro i małych przedsiębiorców. I to obserwujemy dzisiaj w całej Polsce.

- Nie wytrzymują konkurencji, bo koszty prowadzenia działalności gospodarczej są nie do uniesienia. Zamykanie restauracji, małych sklepów, powoduje, że lokalni przedsiębiorcy nie mają komu sprzedać swoich produktów. Posłanka nie ma wątpliwości: - Rządzący oszukali rolników, bo mydlili im oczy, opowiadali jak wielkie dopłaty załatwią wszystkie problemy. A tak naprawdę zawiedli nas.

Przekonuje, że system podatkowy trzeba radykalnie uprościć, skończyć z nieodliczalną składką zdrowotną. - Po to, żeby każdy z nas, każdego dnia, nie odczuwał, że jego poziom życia spada. Zarzuca rządzącym, że zapomnieli, co mówili Polakom na początku pierwszej kadencji. - PiS nas zawiódł i zostawił – wtóruje jej Michał Kołodziejczak.

- Gdy dzisiaj sprzedajmy nasze warzywa, to na półkach w sklepie są one trzy, cztery, pięć razy droższe, niż nam płacą – lider AgroUnii opowiada się za tym, żeby ustanowić maksymalny pułap marży. To zmusi handlowców do poszukiwania produktów rolnych u lokalnych producentów i ograniczy przerzucanie ogromnych ilości żywności między krajami, a nawet kontynentami, powodowane wyłącznie chęcią zysku.

- Rolnictwo jest po to, żeby w Polsce były normalne ceny żywności – puentuje Michał Kołodziejczak, ale podczas dyskusji jego definicję uzupełniają miejscowi. Według nich, rolnictwo w Polsce jest motorem rozwoju całej gospodarki. Powinno być więc przez rządzących pielęgnowane i hołubione, a tak nie jest. PiS obniżył wiek emerytalny, ale rolnikom podniósł. Rolnik haruje ciężko przez całe życie, a na koniec dostaje najniższą emeryturę – uczestnicy spotkania tak podsumowują ostatnie lata rządów prawicy.

 

nadchodzi czas kiedy się im odgryziemy

 

- To jest największy grzech polityków, którzy nam wmówili, że od nas nic nie zależy. I my, w pewnym momencie uwierzyliśmy, że jesteśmy zdani tylko na ich decyzje. Oduczyliśmy się normalnego, zwykłego organizowania ludzi, którzy sami muszą zmienić to, co jest złe. I tego nam nie wybaczą nasze dzieci, wasze wnuki i inni. Jeżeli dzisiaj nie pomożemy sobie wzajemnie pozmieniać tego, co jest zepsute w Polsce. Możemy głośno krzyczeć, możemy strajkować, możemy blokować ulice. Ale przychodzi taki moment, kiedy widzisz, że stoisz na tej drodze i cię ignorują, to musisz wziąć sprawy w swoje ręce i wiedzieć, że nadchodzi czas, kiedy się im wszystkim odgryziemy – z wielkim przekonaniem mówi lider nowej partii. Podkreśla, że nie można zaakceptować „Polski dwóch prędkości” – jednej dla bogatych, a drugiej dla tych, którzy ciężko pracują. - Każdy z was obecnych na tym spotkaniu, jest ciągnięty przez ten kraj, przez przepisy, przez podatki, przez zasady, jak krowa na łańcuchu. Masz szybko iść, nie myśleć, żeby się nie obudzić i zobaczyć, że można żyć inaczej.

Lider AgroUnii tłumaczy źle wprowadzone (przez krajowych, nadgorliwych polityków), nadmiernie skomplikowane zasady dopłat do produkcji rolnej, które krępują polskich rolników i powodują, że mają gorszą pozycję startową od swych kolegów z sąsiednich krajów. Także cały system ekoschematów można było uprościć, z korzyścią dla rodzimego rolnictwa, jak to zrobiono w wielu ościennych krajach.

- U nas zasiedli do stołu idioci, którzy tak podzielili unijne pieniądze, żebyśmy ciągle byli uzależnieni od ich łańcucha, na którym nas ciągną – obrazowo ujmuje gość spotkania.

Wyśmiewa kolejne propozycje zmian w zasadach prowadzenia gospodarstw rolnych, którym sprostają jedynie wielcy producenci. - Wykończą nas nawet nie ceną, tylko zasadami.

Krytykuje obecnego i poprzednich ministrów rolnictwa, podaje przykłady ich całkowicie błędnych decyzji, ale też zachęca do rolniczych protestów, dzięki którym czasami udaje się wpłynąć na ich zmianę.

- Tego, czego dzisiaj najbardziej potrzebujemy w Polsce, to normalny dialog i rozmowa. A dzisiaj nikt tego nie chce. Dzisiaj polityk chce wziąć ze sobą swoją bandę i iść się naparzać. Ale jadem i nienawiścią się nie nakarmimy. To nie może być motywem naszego działania. Choć oczywiste jest, że miejsce złodzieja jest w więzieniu, że miejsce prześladowcy jest w więzieniu. To jest bezdyskusyjne. Dyskusyjne jest tylko to, że my dziś uwierzyliśmy, że od nas nic nie zależy. To jest najgorsza rzecz – nie ma wątpliwości Michał Kołodziejczak.

 

ukraińskie zboże kością niezgody

 

Dyskusja na temat sytuacji polskiego rolnictwa nie mogła ominąć problemów ukraińskiego zboża, sprowadzanego od wielu miesięcy w sposób niekontrolowany. Jak przypomina Michał Kołodziejczak, AgroUnia zwracała na to uwagę już w czerwcu. - Jeden czy drugi minister, to powinni tutaj do was przyjechać i was przeprosić za to, że nie zrobili nic przez ostatnie lata ze zbożem z Ukrainy. Prosić o przebaczenie i zapewnić, że wyrówna straty – mówi.

- Cztery lata temu, przed wyborami, nikt nie mówił o wojnie i o pandemii. I politycy, w trudnej sytuacji, się nie odnaleźli. I o to mam do nich pretensje. Bo jak masz trudną sytuację, to musisz ten kryzys przewidywać. To jest najważniejsze: w polityce, w biznesie, w gospodarstwie – odnaleźć się w sytuacji kryzysowej, jak jest problem. A nasi politycy się nie odnaleźli. Widać to na każdym kroku. Nasze państwo się nie przygotowało na czarny scenariusz.

Michał Kołodziejczak nie ma wątpliwości, że gdyby polscy politycy podchodzili do swojej służby poważnie, to dzisiaj nie mielibyśmy tak drogiej energii, która dobija przedsiębiorstwa i wpływa na gwałtowne podwyżki cen. - O tym, że Rosja może kogoś zaatakować trzeba było myśleć dziesięć lat temu i na taki scenariusz się przygotować – poucza.

Problem ukraińskiego zboża ożywia też, obecnego na spotkaniu, Jacka Soskę. - Lud ma mówić! Bo żaden poseł do tej pory nie przyjechał i nie zapytał jakie ma stanowisko przedstawić w Sejmie. Są na sali posłowie więc pytam – który z nich tutaj przyjechał i zapytał czego lud żąda? Tylko jak wybory się zbliżają, to przychodzą – grzmi z tylnego rzędu, adresując pytania nie tylko do Magdaleny Sroki, ale i Jarosława Gowina, który przysłuchuje się dyskusji.

- Żeby wczoraj i przedwczoraj, w Jasionce, nie zmusić polskiego komisarza w Unii Europejskiej, byłego prezesa PSL-u, by zdjął dwa miliony ton zbóż? Bo Unia otwarła granice i nikt nie pier...ął w Sejmie, że nie? – znany z ciętego języka lokalny działacz, a kiedyś przecież poseł, wiceminister i radny Sejmiku, odniósł się do niedawnego forum rolniczego z udziałem ministrów i osób odpowiedzialnych za rolnictwo w obecnym rządzie.

Jego zdaniem Ukraina ma wejść do Unii Europejskiej na takich samych zasadach jak Polska. Przekonuje, że u naszych wschodnich sąsiadów, rolnictwem zawładnęły ponadnarodowe, zachodnioeuropejskie koncerny, które tam znalazły znacznie niższe koszty prowadzenia działalności. I teraz to one lobbują za jak najszybszym przyjęciem Ukrainy do Unii. Zdaniem Jacka Soski, ukraińskie rolnictwo musi spełnić takie same warunki, jakie postawiono przed polskimi rolnikami, którzy przez sześć lat czekali na dobrodziejstwa wspólnej polityki rolnej. Krytykuje obecne władze PSL, godzące się na wiele szkodliwych dla rolnictwa decyzji, porusza sprawę ekoschematów, doradztwa rolniczego, rolniczych emerytur, ucieczki młodych do miast, opłacalności produkcji rolnej, upadku małych gospodarstw oraz nierównomiernego rozłożenia pomocy państwa pomiędzy metropolie a tereny wiejskie.

Swą, niezwykle emocjonującą wypowiedź, kończy wnioskami, wręcz żądaniami pod adresem gości „Planety”: natychmiastowe zamknięcie granicy między Ukrainą a Unią Europejską dla produktów rolnych, zdjęcie z rynku milionów ton zboża przywiezionego zza wschodniej granicy.

- Od kogo ten rolnik ma mieć jakiekolwiek wsparcie, jak nie od posłów i nie od wszystkich przedstawicieli, na każdym stopniu samorządu terytorialnego? – pyta retorycznie.

Michał Kołodziejczak z większością jego wypowiedzi się godzi, dziękuje za wypowiedź, podchodzi i podaje rękę, na co sala reaguje oklaskami. - Trzeba Ukrainie pomagać, ale nie tak, żeby sobie szkodzić. To jest oczywiste i normalne.

 

 

Lider AGRO-UNII Michał Kołodziejczak i poseł Magdalena Sroka zapraszają do restauracji Planeta w Charsznicy na otwarte spotkanie w dniu 24 marca (piątek) o godz. 18:00.