Reklama

piątek, 12 październik 2012 07:01

Dlaczego warto poznać przeszłość Miechowa

Napisał
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Mówią kroniki, mówią wieki

Na razie Muzeum Regionalne w Miechowie jest w fazie tak zwanej organizacji. Może to potrwać jeszcze tygodnie, może miesiące. Dopiero wtedy będzie można w pięknych wnętrzach podziwiać zbiory jakie do tego czasu udało się uchronić, zachować. Te najcenniejsze jak „Chronica Polonorum” i „Traktat o dwóch Sarmacjach” Macieja z Miechowa, „Miechovia…” Samuela Nakielskiego, księgi i znaki bractw cechowych, zbiory geologiczne, archeologiczne i przyrodnicze, będą przyciągać uwagę wycieczkowiczów i turystów. Warto więc się choć na kilka godzin zatrzymać się w XII wiecznym grodzie księcia Jaksy i dowiedzieć się o jego sławnej przeszłości trochę więcej.

 

 

Jako że Miechów pozostawał pod znacznym wpływem Zakonu Bożogrobców, mieszkańcy miasta bywali często świadkami uroczystości kościelnych i zakonnych na które zjeżdżali różni wysocy dostojnicy kościelni i świeccy a także zagraniczni goście. Przyjeżdżali do odnowionego prawie rok temu dzięki unijnym środkom miechowskiego klasztoru królowie polscy: Kazimierz Wielki w roku 1367 w asyście wielu dygnitarzy wydał w Miechowie przywilej dla mieszczanina słomnickiego Piotra na założenie młyna na rzece Szreniawie pod Słomnikami. W Miechowie kilkakrotnie gościł Władysław Jagiełło (1393, 1394, 1418, 1420). W 1421 roku zatwierdził tu przywilej biskupa Wojciecha Jastrzębca uposażającego kościół parafialny w Stopnicy. Pielgrzymowała w skromny orszaku królowa Jadwiga. Był tu Kazimierz Jagiellończyk w latach 1447, 1451, 1452. Król Stefan Batory brał udział w uroczystościach wprowadzenia swego bratanka Andrzeja na urząd proboszcza generalnego w roku 1583, a potem odwiedził go w Miechowie w roku 1585. W roku 1641 przejeżdżał przez Miechów król Władysław IV. 10 sierpnia 1667 roku bawił w klasztorze miechowskim na obiedzie król Jan Kazimierz gotujący się do „osuszenia” potopu szwedzkiego. Lecz tu zachorował – jak mówią kroniki – i dopiero na trzeci dzień „jeszcze chorszy” odjechał do Krakowa na pogrzeb swojej żony Marii Ludwiki; w tych dniach odwiedził też klasztor arcybiskup gnieźnieński i wielu innych dygnitarzy. Przez Miechów przeciągał w sierpniu 1733 roku w drodze na Wawel okazały kondukt pogrzebowy ze zwłokami Jana III Sobieskiego, jego żony Marysieńki i Augusta II.

Przedstawiciele mieszczaństwa miechowskiego i cechów oraz władze klasztorne witały w lipcu 1787 roku w Witowicach przejeżdżającego gościńcem królewskim Stanisława Augusta Poniatowskiego. Prawie 20 lat wcześniej (18 października 1770 roku) miała tu miejsce potyczka konfederatów barskich z kozakami. Niewątpliwym echem odbiły się w Miechowie wydarzenia powstania kościuszkowskiego, z zwłaszcza bitwa racławicka w dniu 4 kwietnia 1794 roku, gdzie to chłop wespół z panem zrywał pęta niewoli. W roku 1795, po ostatnim rozbiorze Polski, wkroczyły do Miechowa wojska austriackie i rozpoczął się nowy okres w historii miasta. Noc z 13 na 14 lipca 1809 roku (po wyparciu z Austriaków 13 lipca), spędzili w Miechowie Naczelny Wódz książę Józef Poniatowski oraz generałowie Jan Henryk Dąbrowski i Józef Zajączek. Do 10 listopada 1809 roku ostatni proboszcz generalny Zakonu Bożogrobców Tomasz Nowina – Nowiński podczas uroczystej mszy świętej w kościele pod wezwaniem Grobu Bożego i Jakuba Młodszego Apostoła ozdobił Orderem Miechowskim pierś jednego z bohaterów wyzwolenia Miechowa generała Jana Henryka Dąbrowskiego, który przyjął to odznaczenie z wielkim wzruszeniem a potem wziął udział w przyjęciu wydanym na jego cześć.

 

Świadczenia nie mniej bolały…

 

Nie ustają narzekania na zbyt dolegliwą zdaniem niektórych obecną politykę podatkową, czynszową i fiskalną. Ale i w dawnych wiekach nie była ona łatwa do strawienia… Świadczono daninę nie tylko na rzecz skarbu koronnego, urzędów, dziedziców i posesorów ale i klasztoru. Na przykład w połowie XV wieku, kiedy to obok bogatych rolników którzy uprawiali ziemię, żyli posiadacze mniejszych kawałków gruntu, nie było dla tych ostatnich jakiejś taryfy ulgowej. Ci mniejsi posiadacze stanowili poza tym siłę najemną w dużych gospodarstwach mieszczańskich i folwarku klasztornym. W tym czasie mieszczenie – rolnicy opłacali z każdego łanu na rzecz klasztoru czynsz w wysokości 14 skojców czyli 28 srebrnych groszy rocznie. Poza tym posiadacz łanu z tytułu świadczeń w naturze dostarczał klasztorowi co roku tzw.: osep czyli miarkę żyta i miarkę owsa (miarka czyli 1 / 2 korca krakowskiego miała ok. 20 litrów objętości). Posiadacze zagród uiszczali tenutę w nieznanej wysokości (we wsiach klasztornych podmiechowskich przeciętnie 12 skojców) oraz obowiązani byli do odrobku przez jeden dzień w tygodniu. W XVIII wieku według „Ordynacji procentów i danin rocznych” z roku 1767, rolników miechowskich obowiązywały tylko świadczenia w naturze, a mianowicie „z roli quartae w Miechowie posiadłej ma każdy dziedzic lub posesor jej do Wielebnego generała miechowskiego oddać osepu cztery ćwierci żyta i owsa” (według jednolitych miar wprowadzonych w konstytucji z roku 1764, ćwierć korca odpowiadało 30,15 litra).

Wszyscy posiadacze gruntów świadczyli na rzecz klasztoru dziesięcinę snopową w naturze, której wartość w połowie XV wieku ocenia Jan Długosz na 30 grzywien rocznie. Z każdego domu i placu płacono klasztorowi opłatę w wysokości 1 grosza; tyleż wynosiła opłata od wyszynku, tzw. gutowe. Dzierżawcy dwóch młynów klasztornych na rzeczce Cichej opłacali małdraty, czyli miarki żyta, pszenicy i owsa – razem 12 miarek. Według dekretu Stanisława Augusta Poniatowskiego z roku 1769 zmieniającego częściowo „Ordynację Dobrego Rządu”, właściciel domu mającego wjazd na rynek z ulicy płacił tzw. „wjezdne” w wysokości 1 złp; od domów większych bez wjazdu opłata wynosiła 20 gr., od mniejszych 10 gr., opłata od większych ogrodów – 1 złp. W porównaniu z posiadłościami wiejskimi klasztoru zwraca uwagę fakt, że łanowi mieszczanie – rolnicy w przeciwieństwie od kmieci i posiadaczy mniejszych kawałków gruntu tzw. zagrodników, nie byli obowiązani do świadczeń odrobkowych. W ogóle obciążenie ich było o wiele mniejsze niż mieszkańców wsi, którzy płacili czynsz pieniężny w takiej samej wysokości, a w niektórych wsiach nawet wyższy. Ponadto byli obowiązani albo do pańszczyzny w ilości 1 – 2 dni w tygodniu albo do pomocy, tzw. powaby (2 dni pracy w roku w lecie i w zimie), lub jutrzyny, czyli całkowitej obróbki określonych kawałków gruntu folwarcznego (morgów). Dalej obowiązani byli do świadczeń w naturze w postaci miarek (osep), 30 jaj, 4 kogutów i dwóch serów rocznie z jednego łanu; wreszcie do uiszczenia dziesięciny snopowej i konopnej. Od podatku tzw. poradlnego na rzecz skarbu koronnego, posiadacze gruntów miejskich byli zwolnieni. Płacili natomiast do połowy XVI wieku uchwalany od czasu do czasu przez Sejm Koronny pobór łanowy miejski po 30 groszy czyli po złotym polskim (florenie) z łanu za rok oraz wymierzany z nim łącznie miejski podatek od wartości domów i zabudowań wg oszacowania przez urząd miejski.

 

Było rzemieślników wielu

 

Obecnie rzemiosło jako takie znajduje się w odwrocie. A jeśli mamy stoiska i kramy w ścisłym centrum miejskim, to z racji uroczystości odpustowych lub Małopolskiego Festiwalu Smaku... Inaczej było w Miechowie przed wiekami począwszy od średniowiecza. Rzemiosło kwitło „w cieniu” kościoła i zabudowań klasztornych o czym świadczą zachowane w dobrym stanie do dziś statuty cechowe, przywileje, pieczęcie i znaki. Ośrodkami produkcji rzemieślniczej były we wczesnym średniowieczu osady istniejące lub powstające w najbliższym sąsiedztwie grodów obronnych, siedzib władzy politycznej, gródków i dworzyszczy możnowładców, większych klasztorów i kościołów – tzw. podgrodzia. Rzemieślnicy początkowo pracowali na zaspokojenie potrzeb swoich zwierzchników. Dopiero w miarę wzrostu produkcji towarowej wsi, dostarczającej na miejscowy rynek żywności i surowców, zaczęli zwiększać rodzaj, ilość i jakość swoich wyrobów. Zaopatrywali coraz bardziej chłonny rynek lokalny, a wytwory swojej pracy sprzedawali na miejscowym targu bezpośrednio nabywcy w drodze wymiany towarowej. Niektóre profesje z tamtego okresu były wielce unikalne i niewiele mówiące mniej zainteresowanym historią. Bo i kto wie dzisiaj czym się zajmował młynarz słodowy, łaziebnik, błoniarz, kabaciarz czy śliwiarka?

Najwięcej wiadomości i dokumentów zachowało się o miechowskich cechach sukienników i szewców; nieco mniej o cechach krawców, rzeźników, rymarzy, stolarzy, kowali i cechu wspólnego. Co dziwne; piekarze nie mieli swego cechu, co wynika z treści „Ordynacji Prowentów” z 1767 roku: „każdy z nich mieszkający w mieście i pieczeniem chleba bawiący się, ma płacić po 1 złp w połowie do konwentu, a w połowie na reperację ratusza” oraz dostarczać do konwentu na wigilię Bożego Narodzenia struclę pszenną. Jak wynika z fragmentu „Liber beneficiorum” Długosza; cech rzeźniczy był niewątpliwie jednym z najstarszych cechów w mieście. Kronikarz wymienia aż 26 jatek rzeźniczych, z których każda płaci klasztorowi czynsz roczny w wysokości 21 groszy i kamień (prawie 13 kg łoju). Najstarsza wzmianka źródłowa dotycząca przywilejów względnie statutu rzeźników, pochodzi z 1515 roku. Również cech szewski niewiele ustępował jeśli chodzi o swoje początki. Długosz określa ilość kramów szewskich w mieście na 20. Wyroby swoje sprzedawali szewcy miechowscy w kramach zwanych jatkami w rynku i przy ratuszu. Krawców i sukienników spotykamy w Miechowie już z początkiem XV wieku; świadczy o tym notatka z 1429 roku o płaceniu przez nich czynszu klasztornego. Przykładowo, sukiennicy stali się w XVIII wieku jednym z najliczebniejszych i najbogatszych cechów „więcej od innych importujących Dziedzicznemu Państwu”. Pod koniec XVIII wieku było w mieście 36 warsztatów, a Księga Cechowa notuje w 1808 roku, 34 mistrzów kunsztu sukienniczego. Był również tzw. cech wspólny o którym wiadomo najmniej. Należeli do niego: kuśnierze, mularze, bednarze, cieśle, stelmachowie, kołodzieje, studniarze, powroźnicy, stolarze, kowale i inni. Była też walka z konkurencją; może nawet bardziej rygorystyczna niż w naszych czasach. Bo dobrzy, sprawdzeni mistrzowie ani myśleli się utożsamiać z partaczami… Powołując się na duże obciążenie czynszowe na rzecz konwentu miechowskiego, których nie ponoszą partacze, uzyskali szewcy miechowscy statutowy zakaz sprzedawania na targach i odpustach butów wyprodukowanych przez partaczy, szewców wiejskich, a nawet szewców cechowych ale zamiejscowych – z wyjątkiem jarmarków – a to pod rygorem konfiskaty towaru. Sprzedający buty na uprzywilejowanych jarmarkach musieli wnosić opłaty na rzecz cechu z przeznaczeniem na kupno wosku do kościoła. Po 3 grosze od tych co przywożą buty na wozie, a od tych co przynoszą je na barkach – po groszu. Tak samo nie wolno było przekupniom i kramarzom z innych miast oraz partaczom wykupywać skór, zanim szewcy miechowscy nie zakupią wedle potrzeby – po 6 groszy od skóry surowej lub wyprawionej.

Z. Wojtiuk

Wojciech Szota

Redaktor Naczelny Wieści Wolbromskich