Reklama

czwartek, 03 lipiec 2014 20:00

Synowie Ziemi Wolbromskiej polegli pod Monte Cassino

Napisał
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Oddajmy cześć bohaterom!

Kilka dni temu minęła 70 rocznica bitwy pod Monte Cassino, w której niezwykłym bohaterstwem odznaczyli się polscy żołnierze. Czyn ich okupiony został krwią ponad 1000 poległych, którzy pochowani są na cmentarzu u stóp słynnej góry zwieńczonej murami opactwa benedyktynów. Są wśród nich nazwiska bohaterów urodzonych na Ziemi Wolbromskiej. Postanowiliśmy poznać bliżej ich losy, odnaleźć rodziny, odszukać archiwalne fotografie. To, co udało nam się zebrać, przedstawiamy w niniejszym artykule, który z całą pewnością nie wyczerpuje tematu. Jeśli ktoś z Państwa dysponuje informacjami o losach żołnierzy II Korpusu Polskiego pochodzących z naszego terenu, serdecznie prosimy o kontakt z redakcją Wieści.

Wiosną 1944 r. Niemcy z trudem odpierali ataki wojsk sprzymierzonych na Wschodzie i Zachodzie Europy. We Włoszech jednak wojska alianckie toczyły walkę niemal o każdy kawałek ziemi. Żołnierze Wehrmachtu, silnie umocnieni w masywie Monte Cassino, zagradzali drogę do Rzymu. Trzy ataki formacji złożonych z żołnierzy amerykańskich, hinduskich, nowozelandzkich, brytyjskich, algierskich i francuskich nie powiodły się. Odnosząc ogromne straty zmuszone zostały do odwrotu. W czwartym ataku, rozpoczętym 11 maja, a zakończonym powodzeniem 19 maja 1944 roku, wzięli udział polscy żołnierze II Korpusu.

 

Dowódcą sił polskich był gen. Władysław Albert Anders, urodzony 11 sierpnia 1892 w Błoniu (zmarł 12 maja 1970 roku w Londynie). Był generałem broni Wojska Polskiego, Naczelnym Wodzem Polskich Sił Zbrojnych w latach 1944–1945 i następcą Prezydenta RP w latach 1950-1954. Wielokrotnie doceniany i odznaczany, lecz w przypadku Monte Cassino osądzany i oskarżany przez władze komunistyczne PRL, które starały się pomniejszyć wkład Polaków w zdobycie Monte Cassino, a ich propaganda oskarżała generała Andersa o próbę wywołania III wojny światowej. Ale negatywnie decyzję użycia żołnierzy polskich pod Monte Cassino oceniał także Naczelny Wódz gen. Kazimierz Sosnkowski, który przewidywał, że spowoduje to ogromne straty w ludziach. Podobnie jak inni analitycy wojskowi uważał, że zamiast ponawiać kolejne natarcia, należy obejść masyw Monte Cassino i odciąć tym samym obrońców od głównych sił niemieckich i zaopatrzenia, co wymusiłoby wcześniejszą lub późniejszą kapitulację. W styczniu 1944 roku jednostki amerykańskie i brytyjskie uchwyciły już przyczółek Anzio-Nettuno w odległości ok. 50 km na południe od Rzymu, choć silne kontruderzenie niemieckie nie pozwoliło im posuwać się naprzód. Ich położenie musiało być jednak brane pod uwagę w planach operacyjnych dowództwa alianckiego.

Ostateczna decyzja nie była zatem łatwa. W archiwum BBC zachowała się wypowiedź generała Andersa, która odzwierciedla uczucia jego samego wobec zaistniałej wtedy sytuacji: „do mojej kwatery przyjechał generał Leese – ówczesny dowódca 8 armii. Generał Leese oświadczył – w najbliższej ofensywie dla II Korpusu przewidziano zadanie najtrudniejsze, zdobycie w pierwszej fazie wzgórz Monte Cassino, a w drugiej Piedimonte. Oświadczywszy to generał Leese zadał mi pytanie, czy wobec znanych trudności mogę się podjąć zadania? Decyzja była ciężka. Zdawałem sobie sprawę, że w razie niepowodzenia cała odpowiedzialność spadnie wyłącznie na mnie. Gdy przegramy tę bitwę, myślałem, to będzie moja osobista przegrana, a gdy zwyciężymy to zwycięstwo odniesie cały naród. Po namyśle więc oświadczyłem, że podejmę się tego trudnego zadania”.

Młodzi, niedoświadczeni, jeszcze często bez rodzin

Świat zmienia się idąc do przodu, życie pisze różne scenariusze, a historia je ocenia. Ziemia nosiła i nosi wielu bohaterów, także żyjących blisko nas. I choć nigdy prawdopodobnie nie stanęliby razem „ramię w ramię”, to 70 lat temu ich losy splotły się na włoskiej ziemi. Informacje na ten temat są szczątkowe i niekompletne. Jest to zrozumiałe zważywszy na upływ czasu. Drogi życiowe naszych bohaterów znaczą jednak nieodmiennie: bieda, zesłanie na Syberię i ostatecznie śmierć na linii frontu...

Polacy zaciągali się do armii tworzonej w Rosji

Zbigniew Paciorek służył jako rotmistrz w Pułku Ułanów Karpackich (podczas walk w rejonie Monte Cassino był to jeden z oddziałów rozpoznawczych, które na czas walk zostały spieszone i przeorganizowane), urodzony 3.XII.1917 w Wolbromiu, umiera 2.V.1944 roku. Przed wojną był dowódcą II plutonu 6 Pułku Ułanów Kaniowskich, który do roku 1939 stacjonował w garnizonie Stanisławów i brał udział w wojnie z bolszewikami, walcząc pod Michnowem, Zasławcem, Nowokonstantynowem, Kumanowicami i Łysą Górą. W kampanii wrześniowej 1939 roku pułk walczył w składzie Podolskiej Brygady Kawalerii pod Uniejowem, Jankowem, Starym Polesiem, Sierakowem, Laskami i Wólką Węglową oraz brał udział w obronie Warszawy.

Drugi żołnierz to Marian Chudziński, syn Macieja Chudzińskiego i Antoniny z domu Knap, urodzony 24.II.1924 roku. Swoje korzenie ma w Dłużcu, gdzie wychowywał się z kilkorgiem rodzeństwa. Jego historia nabiera tempa w momencie wyjazdu z rodziną za Lwów na Ukrainę, celem kupna ziemi i zorganizowania sobie życia w godniejszych warunkach. Przełomem okazuje się 1939 rok – jak informuje znajomy rodziny Zdzisław Dolezy (który korzysta z pamięci i wspomnień dożywającej 102 lat Antoniny Chudzińskiej). Już rok później Marian Chudziński zostaje zesłany na Syberię, gdzie pracuje w lesie. Ucieczką staje się zaciągnięcie do armii, którą kompletuje gen. Anders. Za sprawą rządów Józefa Stalina, Marian Chudziński traci obywatelstwo rosyjskie i wyrusza z armią polską na Bliski Wschód, pełniąc służbę jako starszy strzelec. Śmierć dosięga go 12.V.1944 roku (czyli w pierwszej fazie niezwykle ciężkich i krwawych walk, być może o zdobycie wzgórza Widmo, będącego pierwszym celem natarcia Korpusu Polskiego), o czym powiadamia depesza przesłana na parafię. Zidentyfikowanie go ułatwia zawieszony na szyi nieśmiertelnik z imieniem i nazwiskiem. Ziemię wykupioną przed wojną zabierają Ukraińcy, rodzinę wybijają, nie licząc jednej siostry i matki (choć oficjalna wersja mówi, iż rodzina umiera z głodu, czemu zaprzecza siostra Mariana Chudzińskiego twierdząc stanowczo, iż straciła rodzinę z rąk Ukraińców).

Klasztor wzniesiony na górze był dobrym punktem obserwacji, dającym ogromną przewagę nieprzyjacielowi

Kolejnym śmiałkiem, którego nazwisko można odnaleźć wśród poległych pod Monte Cassino, jest Roman Maj, o którym niewiele wiadomo. Urodził się 17.V.1918 w Gołaczewach, ale pierwsze i zasadnicze pytanie „jak się znalazł się pod Monte Cassino?” – pozostaje bez odpowiedzi. Wyruszył z domu szukać pracy, zarobić na chleb? Jedynym tropem jest jego stryj mieszkający na Ukrainie, lecz konkretów do dziś nie można potwierdzić. Trafił do Rosji, zaciągnął się do wojska... Trafności naszej dedukcji dowodzi jego grób pod Monte Cassino oraz odznaczenia za walkę, przekazane po jego śmierci na linii ognia. Określany jako starszy strzelec, zginął w boju 12.V.1944 roku, zostawiając ośmioro rodzeństwa i rodziców. Jego grób, pierwotnie usypany z ziemi, wieńczył żołnierski hełm. Wszelkie domysły i niedopowiedzenia udaje się połączyć w jedna całość dzięki uprzejmości córki siostry żołnierza – Krystyny Banyś.

Ludwik Duch to przykład żołnierza z powołania. Urodzony 21.VIII.1909 roku w Kąpielach Wielkich, swoją przygodę z karabinem zaczyna w Jeleśni w okolicach Krakowa, gdzie wraz z sąsiadem Ignacym Duchem przebywają na szkoleniach wojskowych. Ludwik Duch dostaje się do służby czynnej w Sandomierzu; po klęsce wrześniowej – kolejno do niewoli w Rosji i do armii gen Andresa. Na bitwę o klasztor trafiają obaj. Ignacy obsługuje armaty i moździerze (które są niezwykle ważnym elementem taktycznego przygotowania kolejnych ataków), a Ludwik jest strzelcem w 14 Batalionie Strzelców, tzw. Wileńskim. Pierwszy wraca szczęśliwie do Polski i powiadamia listownie rodzinę o śmierci drugiego. Jak wynika z relacji prawnuczki Joanny Duch, Ludwik Duch ginie 27 kwietnia 1944 roku podczas walk o Monte Cassino (w okresie przygotowawczym przed decydującym atakiem Korpusu Polskiego), zostawiając żonę, syna i córkę. Ewentualną śmierć w bitwie brał pod uwagę, co dokumentują słowa listu do żony, będące pożegnaniem i wyrazem obawy o swój los – przekazuje córka Wanda Hacik. Pośmiertnie odznaczony Krzyżem Walecznych, krzyżem Pamiątkowym Monte Cassino, Odznaka Pamiątkową 5 Kresowej Dywizji Piechoty, Gwiazdą za wojnę 1939-1945 i Gwiazdą Italii. Do dnia dzisiejszego rodzina przechowuje dokumenty i archiwalne zdjęcia z lat wojny, które nasz bohater pozostawił po sobie (m.in. z pobytu w Ziemi Świętej i Egipcie). Syn Ludwika – Adam Duch, odwiedził jego grup na cmentarzu polskim u stóp Monte Cassino podczas pielgrzymki do Włoch w roku 1993.

Dokumenty wymieniają jeszcze dwóch żołnierzy urodzonych na terenie Ziemi Wolbromskiej, a pochowanych na cmentarzu wojennym w Monte Cassino. Są to: Szczepan Osomański – podporucznik urodzony 15.XII.1905 roku w Porębie Górnej, zginął 3.IV.1944 r. oraz strzelec Józef Konieczny – urodzony 13.IX.1923 w Sulisławicach, zginął 12.V.1944 r. Niestety, mimo starań nie udało nam się znaleźć więcej informacji na ich temat...

Przechodniu powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni w jej służbie

Szlak II Korpusu Polskiego pod wodzą gen. Andersa biegł od północnego Iraku, poprzez Palestynę, Egipt do Włoch, gdzie żołnierze polscy wzięli udział w zdobywaniu umocnień Linii Gustawa, następnie wyzwolił Ankonę, przełamali Linię Gotów, walczyli w Apeninach oraz w bitwie o Bolonię.

W słynnej bitwie zginęło 1072 żołnierzy polskich, a prawie 3000 odniosło rany. Dziś o tamtym zdarzeniu przypomina napis na Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie, liczne relacje i wspomnienia, w tym słynna książka reportera wojennego Melchiora Wańkowicza pod tytułem „Bitwa o Monte Cassino”. Sentencję wyrytą na murze wokół cmentarza polskiego we Włoszech można śmiało nazwać słownym pomnikiem pamięci tego, co wydarzyło się wiosną 1944 roku.

Magdalena Nowak, Wojciech Szota

 

PS. Podczas zbierania informacji do artykułu mieliśmy także okazje spotkać się z Małgorzatą Gamrat – wnuczką walczącego pod Monte Cassino Józefa Mendrka, który urodził się 31.10.1910 roku. Jest jednym z tych, którzy wrócili po wojnie do ojczyzny. Zanim trafił na pola bitewne we Włoszech był jeńcem, pracował w zakładzie zamkniętym. Pod Monte Cassino walczył w stopniu strzelca w 18 Lwowskim Batalionie Strzelców. Po szczęśliwym powrocie do Polski, od 1968 do 1974 roku pracował w Rejonie Eksploatacji Dróg Publicznych, następnie przeszedł na rentę. Przed śmiercią borykał się z chorobami płuc. Zmarł w swoim rodzinnym Dłużcu 12.04.1978 roku i pochowany został na tutejszym cmentarzu. Dzięki uprzejmości wnuczki żołnierza mamy okazję opublikować autentyczne zdjęcia z okresu walk o Monte Cassino.

 

Coś więcej o Szczepanie Osomańskim

Artykuł poświęcony żołnierzom z Ziemi Wolbromskiej, a poległym pod Monte Cassino, zamieszczony w poprzednim wydaniu Wieści, zaowocował odzewem ze strony Marka Piechulskiego – wnuka Pawła Pałki (brata Szczepana i Adama), Lesława Kubika – wnuka Hanny Kubik z domu Pałka (siostry bliźniaków) oraz Jana Pajkierta – wnuka Anieli Olewińskiej z domu Pałka (siostry bliźniaków). Dzięki nim możemy uzupełnić informacje na temat żołnierza Szczepana Osomańskiego, o którym – z braku bardziej szczegółowych informacji – ledwie wspomnieliśmy w poprzednim artykule.

Był podporucznikiem. Urodzony 15.XII.1905 r. w Porębie Górnej, zginął we Włoszech 3.IV.1944 r. Pochodził z wielodzietnej rodziny, miał ośmioro rodzeństwa, wśród którego był najmłodszy (wraz z bratem bliźniakiem Adamem, który skończył prawo, a zmarł w latach 60-tych). Obaj uczyli się w seminarium duchownym, gdyż był to najlepszy sposób na uzyskanie dobrego wykształcenia w tamtych czasach. Szczepan Osomański był historykiem, uczył na Wołyniu, natomiast Adam był adwokatem w Głogowie. Rodzice – Saloma i Wojciech – przed osiedleniem w Porębie Górnej mieszkali w Suchej. To, że rodzina inwestowała w wykształcenie dzieci świadczy także służba duszpasterska księdza Stanisława Osomańskiego, członka rodziny. Wyjątkiem nie jest także osoba ks. Stanisława Ormińskiego, który pisał muzykę kościelną, w tym m.in. do Apelu Jasnogórskiego. Tablica poświęcona jego pamięci jest wmurowana w kościele parafialnym w Porębie Górnej.

Pierwotnie rodzina Osomańskich nosiła nazwisko Pałka. Obecnie na naszym terenie żyją dzieci siostry Anieli: Stanisława Żaba lat 94, Mieczysław Olewiński lat 92, zam. w Budzyniu oraz Halina Kiwior zam. w Lgocie Wielkiej.

Magdalena Nowak

 

Wojciech Szota

Redaktor Naczelny Wieści Wolbromskich