Reklama

czwartek, 17 luty 2022 11:02

Apologia bożogrobców miechowskich. Rozmowa z prof. Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie Jerzym Rajmanem Wyróżniony

Oceń ten artykuł
(0 głosów)
||| |||

 

„Wieści Miechowskie”: - Skąd wzięło się pana zainteresowanie historią naszego miasta?
Jerzy Rajman: - Miechów i bożogrobcy wpisali się na trwałe w dzieje Polski średniowiecznej. Każdy, kto zajmuje się badawczo historią Polski, napotyka na dowody wielkiego znaczenia zakonu Grobu Bożego. W mim przypadku jest to nie tylko zainteresowanie badawcze, ale wręcz fascynacja. Pytanie o jej źródła padło już podczas mojego wykładu w Miechowie w 2016 r. Mogę powtórzyć, że wychowałem się w Krakowie przy ulicy Macieja Miechowity. Od najmłodszych lat wiedziałem, że był to wybitny lekarz, geograf i historyk. Na etapie zbierania materiałów do mojej pracy doktorskiej („Klasztor norbertanek na Zwierzyńcu”) zetknąłem się z postacią Jaksy z Miechowa, który był fundatorem tego klasztoru. Poświęciłem Jaksie artykuły, jeden z nich ukazał się także w książce wydanej w Berlinie w 2013 r. Od dawna chciałem zgłębić historię głównego klasztoru bożogrobców, jak i samego Miechowa – niezwykle ciekawego i barwnego przykładu małego miasta w średniowiecznej Małopolsce. Zgromadziłem olbrzymią liczbę wypisów źródłowych do dziejów miasta Miechowa. Staram się wykorzystywać te „miechoviana” podczas moich zajęć dydaktycznych. Wśród studentów Instytutu Historii i Archiwistyki Uniwersytetu Pedagogicznego mamy co roku kilku miechowian i zazwyczaj żywo reagują oni na miechowskie konteksty w moich wykładach o Polsce średniowiecznej.

- Zapewne znana jest panu doskonale praca profesora Andrzeja Wędzkiego nt. średniowiecznych dziejów miasta Miechowa. Na czym skupi się z kolei pana książka o tym okresie w dziejach miasta Macieja Miechowity? Zakładam, że pewne sprawy w stosunku do dzieła profesora będzie pan chciał przedstawić w nieco odmienny sposób? Na jakim etapie znajduje się pańska praca i kiedy możemy oczekiwać jej „narodzin”?
- Publikacja, o której pan wspomina, to niewielka rozmiarami książeczka, w której autor podsumował niektóre swoje badania nad postacią Jaksy i nad lokacją Miechowa. Znacznie przewyższa ją rozmiarami jak również znaczeniem naukowym książka Ryszarda Skrzyniarza poświęcona działalności kulturowej i szkolnictwie bożogrobców na terenie Królestwa Polskiego. O obu napisałem recenzje w naukowych periodykach i to one stanowią właściwe miejsce dyskusji. Nie chciałbym się tutaj wypowiadać o pracach innych badaczy. W historii Miechowa znajdują się wydarzenia o fundamentalnym znaczeniu; powinny stanowić oś każdej książki, która traktowałaby o dziejach klasztoru i miasta. Jeśli dziś próbujemy pisać nową książkę, po pracach Zbigniewa Pęckowskiego, Andrzeja Wędzkiego, Ryszarda Skrzyniarza, Marii Starnawskiej i innych wybitnych badaczy, to umożliwia to stale szeroka i stale poszerzająca się baza źródłowa. Niesłabnące zainteresowanie Miechowem jest spowodowane tym, że miasto to posiada świetne źródła. Ogromne zasługi w ich zebraniu ma Waldemar Bukowski. Wiele ciekawych materiałów dotyczących dawnej historii kryją materiały po kasacie, z których znaczna część znajduje się w Radomiu. Sięgnięcie po nie jest nadal przede mną. Z pewnością pójdzie mi łatwiej, niż gdybym miał penetrować archiwa w Petersburgu albo Moskwie (znaczna część miechowskich zbiorów na szczęście w ramach rewindykacji powróciła). Mój kolega, który pracuje w archiwum uniwersytetu Jagiellońskiego, przekazał mi niedawno wiadomość, że w papierach po jednym z profesorów UJ-u zachował się odpis rejestru komory celnej w Miechowie z pierwszej połowy XVI wieku. Oryginał spłonął w 1944 r. Odpis ten jest więc bezcenny i nikt dotąd go nie wykorzystał. Wciąż mam nadzieję, że jest gdzieś księga konfraterni Grobu Bożego. Wszystkie klasztory prowadziły tego typu księgi; są to kapitalne źródła pokazujące oddziaływanie kultu religijnego na laikat. Z radością powitałbym także klasztorną księgę zmarłych. W bibliotece powiatowej w Miechowie przechowywana jest księga ławnicza z 1565 r., nic mi nie wiadomo o wcześniejszych, które z pewnością istniały. Książkę o Miechowie zacząłem pisać kilka lat temu i mam bardzo sporo gotowego tekstu. Tytuł – „Miechów. Klasztor i miasto bożogrobców (do 1567 r.)”. Chcę pokazać paralelność losów klasztoru i miasta oraz ich wzajemne powiązania. Ukazuję działalność kolejnych prepozytów (nie brakowało wśród nich postaci naprawdę wybitnych), wpływ klasztoru na gospodarkę i osadnictwo, prozopografię1 klasztorną, ale i genealogie mieszczańskie. Obecnie pracuję nad rozdziałem pt. „Rok i dzień”, w którym stawiam pytania o kalendarz liturgiczny, ale i codzienny rytm życia klasztoru i miasta. Sporo trudności przysparza mi opracowanie zagadnienia biblioteki klasztornej i jej przemian (klasztor miechowski posiadał jeden z największych księgozbiorów w Polsce). Pytanie o to, kiedy ukończę moją książkę, jawi mi się jako najtrudniejsze z tych, które mi pan Redaktor zadał. Obawiam się, że zwycięża u mnie tendencja do rozszerzania poszczególnych zagadnień, do stałego ich pogłębiania. Z naukowego punktu widzenia to dobrze, gorzej natomiast wpływa to na perspektywę ukończenia. Do tej pory nie zainteresowałem tą książką żadnego wydawcy, a z doświadczenia wiem, że posiadanie wydawcy zazwyczaj wpływa dyscyplinująco na autora.

- W czerwcu 2016 roku zawitał pan do nas z wykładem pt. „Mieszczanie miechowscy w XIV-XVI wieku”. Przypomni pan naszym czytelnikom jego najważniejsze założenia?
- Bardzo mile wspominam to spotkanie, jestem ogromnie wdzięczny pani dyrektor Marii Słuszniak za jego przygotowanie. W wykładzie poruszyłem kilka wątków, aczkolwiek dyscyplina czasowa mnie zawiodła i nie wszystkie udało się należycie uwypuklić. Zwracałem uwagę, że Miechów po 1290 r. stał się takim małym Krakowem. Zarówno wójt Gerard, jak i wszyscy znani nam mieszczanie miechowscy, byli obywatelami Krakowa. W ciągu XIV wieku to ciekawe zjawisko zanika, ale nie ulega wątpliwości, że Miechów w 1290 r. założyli krakowianie. Rozdział o mieszczanach miechowskich, którego skrót był podstawą mojego wykładu, jest już napisany, ale wciąż go uzupełniam. Ukazuje w nim poszczególne rodziny znane ze źródeł XIV-XVI-wiecznych, staram się ukazać ich zawody, wykształcenie, migracje do innych miast, przechodzenie mieszczan do stanu duchownego. Interesuje mnie dom mieszczański w Miechowie – jego wyposażenie, zawartość testamentów, relacje rodzinne i międzyludzkie. Mało znanym zagadnieniem jest obecność szlachty w Miechowie. Źródła historyczne zawierają o miechowianach sporo wzmianek „sensacyjnych”, jak np. romans prepozyta z mieszczanką, sądowa sprawa o impotencję, liczne bójki, oskarżenie o podpalenie miasta itd. Tak było w wieku XV w., a w XVI z kolei głośny był wyrok zakopania żywcem panny, która zabiła swoje dziecko.  

- Gdyby miał pan się zabawić w tworzenie rankingów i wymienić trzy sztandarowe postaci oraz trzy wydarzenia, które w sposób niebagatelny wpłynęły na losy Miechowa, to...
- Co do dwu postaci nie mam żadnych wątpliwości – Jaksa z Miechowa i Gerard Borus z Krakowa (zasadźca miasta w 1290 r. i pierwszy wójt dziedziczny), przy trzeciej wahałbym się stojąc przed galerią wybitnych prepozytów – trzecie miejsce mieliby na równi Marcin Czcik, Stanisław Stojko, Michał z Radomska i Tomasz z Olkusza. Na marginesie dodam, że w tej czwórce aż trzech było mieszczańskiego pochodzenia. Cezury fundamentalne są dla dziejów Miechowie w epoce średniowiecza dwie – 1163 r., czyli powrót Jaksy z pielgrzymki do Jerozolimy i fundacja klasztoru oraz 1290 r., czyli założenie miasta na prawie niemieckim. Konsekwencje obu dostrzegamy po dziś dzień. Istnieje kościół Grobu Bożego i miasto z wytyczonym w 1290 r. rynkiem. Trzeci kamień milowy trudniej mi wskazać. Może rok 1365 (likwidacja dziedzicznego wójtostwa), ale chyba bardziej pożar w 1506, gdyż przyczynił się on do wybudowania osobnej kaplicy grobu Bożego w wersji, w jakiej istnieje ona współcześnie. Generalnie jednak zarówno galeria wybitnych postaci miechowskich z okresu przed 1567 r., jak i kalendarium wydarzeń w mieście i w klasztorze, są niezwykle bogate.

- Zbigniew Pęckowski napisał obszerną monografię o historii Miechowa. Doprowadził ją aż do roku 1914. Czy w najbliższej przyszłości jest nadzieja na w pełni zaktualizowane dzieło?
- Nic mi na ten temat nie wiadomo, aby ktoś pisał monografię Miechowa dwudziestowiecznego...

- A co, pana zdaniem, powinno się znaleźć w zarysie okresu 1914-2022?
- Powinny znaleźć się tam wszystkie wątki, jakie opracowuje się w monografiach miast w odniesieniu do wieku XX i XXI. Liczne monografie, jakie opracował mój mistrz Feliks Kiryk, ale także kontynuacja jego „szkoły” badawczej w Instytucie Historii i Archiwistyki UP, dają dobre wzorce. Od siebie postulowałbym uwzględnienie wątku ewentualnej nostalgii lub oceny po definitywnym odejściu bożogrobców z historii Miechowa.

- Pana odpowiedź co do bożogrobców miechowskich i ich konfliktu z Władysławem Łokietkiem brzmi: buntownicy czy niesłusznie oskarżeni?
- Niesłusznie oskarżeni – przede wszystkim przez współczesną nam historiografię, do czego dołożono jeszcze absurdalne zarzuty o ich niemieckość. Analiza źródeł średniowiecznych każe, moim zdaniem, winę widzieć przede wszystkim po stronie księcia. Współcześni Łokietkowi autorzy pisali, że „nie był dobrym szafarzem sprawiedliwości”. Jest to zarzut poważny, echo niecnych czynów, jak rabunki, konfiskaty, podstępne uwięzienie, jakich dopuszczali się jego ludzie. Książę miał ich na swoim koncie chyba więcej niż jego polityczni konkurenci. W swoim artykule starałem się pokazać źródła niechęci bożogrobców do księcia uzasadnione i zrozumiałe już od lat dziewięćdziesiątych XIII w., kiedy to jego sojusznicy pustoszyli miasto klasztorne i mordowali mieszczan. Czara goryczy przelała się, gdy Łokietek skonfiskował klasztorowi posiadłość Chmielov na Węgrzech (obecnie Słowacja) i cofnął dane już przez księcia Przemysła I zezwolenie na otoczenie Miechowa murami obronnymi. Było to jeszcze zanim w Krakowie wybuchł w 1311 r. bunt wójta Alberta.

- W swoim artykule pisze pan, iż „klasztor miechowski był bez wątpienia najbardziej uprzywilejowaną przez papiestwo instytucją zakonną w Polsce”. Skąd wzięła się tak potężna protekcja ze strony najwyższych władz duchownych Kościoła katolickiego?
- W okresie 1205-1288 klasztor nasz otrzymał w sumie aż 52 przywileje i dokumenty papieskie. Dla porównania – opactwo cystersów w Jędrzejowie tylko dwa. Znaczenie zakonu bożogrobców było nieporównywalne z jakimkolwiek innym zakonem. Tajemnica znaczenia zakonu wyjaśni się, jeśli uważnie wczytamy się w jego oficjalną nazwę. Mówimy potocznie „bożogrobcy” albo „miechowici”, tymczasem byli to kanonicy kustosze najświętszego Grobu Bożego w Jerozolimie. Mimo że w średniowieczu istniało wiele zakonów czy kongregacji, takiego związku z najświętszym miejscem dla chrześcijan nie ma żaden. Tej kwestii poświęciłem w mojej książce cały rozdział.

- Stosunki władzy i religii należą do niezwykle wrażliwych tematów... Jak w ciągu tych kilku wieków – od XIII do XVIII wieku – wyglądały relacje zakonu bożogrobców miechowskich z polskimi monarchami?
- Znaczenie zakonu było tak doniosłe, że to raczej władcy zabiegali o to, by znaleźć się w gronie jego dobroczyńców. Widać to znakomicie w dokumentach z 1198 r. Wszyscy ówcześni Piastowie i członkowie ich rodzin stali się konfratrami Grobu Bożego, konfraterni na czele której stał patriarcha jerozolimski. Im silniejsza była emocjonalna więź społeczeństwa polskiego z Ziemią Świętą, tym bardzo dbano o relacje z zakonem. Wielką atencję wobec klasztoru miechowskiego widać ze strony takich władców, jak Leszek Biały, Henryk Brodaty, Bolesław Wstydliwy, Przemysł II czy król Wacław II. Ponadczasowe znaczenie klasztoru miechowskiego zrozumiał w końcu nawet Władysław Łokietek. Bardzo interesującym zagadnieniem są relacje klasztoru z królem Kazimierzem Wielkim. Wskażę tylko na jeden ich element – król rozpoczął budowę kościoła św. Jadwigi i szpitala na Stradomiu pod Wawelem, ale jego śmierć przerwała tę inwestycję. Życzeniem dworu królewskiego było, aby placówkę objęli bożogrobcy miechowscy. Miechowici dokończyli budowę za czasów andegaweńskich. Kościół św. Jadwigi odgrywał bardzo ważną rolę w Krakowie jagiellońskim. W czasach Władysława Jagiełły klasztor miechowski służył Bogu i monarchii. Bożogrobcy miechowscy mocno angażowali się w nowe fundacje, np. w Żarnowcu czy Przeworsku. Obszernie opisałem to w artykule poświęconym relacjom Jagiellonów z klasztorem. Generalnie układały się one znakomicie, aczkolwiek nie zdarzył się zgrzyt, jakim była próba inkorporowania klasztoru miechowskiego do jednego z biskupstw na Rusi.

- Wyobraźmy sobie taką oto sytuację – kasata zakonu przez rosyjskiego zaborcę w roku 1819 w ogóle nie ma miejsca. Jak wyglądałby zakon bożogrobców i jak wpłynęłoby to na losy miasta Miechowa i jego mieszkańców?
- Nawet gdyby bożogrobcy nie ulegli kasacie, to nie pozostawaliby właścicielami miasta. Popatrzmy także na niedaleko od Miechowa położony Jędrzejów. Jego historia jest podobna do dziejów Miechowa w tym zakresie, że Jędrzejów także był własnością klasztorną. Nie wiem, jak wyglądałby obecnie zakon bożogrobców. Gdybyśmy chcieli zobaczyć jakim ewentualnie zmianom by uległ, to pomocne byłyby obserwacje nad przemianami w XIX i XX w. innych zakonów należących do kanonikatu regularnego. Świetny materiał porównawczy daje np. klasztor kanoników regularnych laterańskich przy kościele Bożego Ciała na Kazimierzu. To że bożogrobców już nie ma, jest wielką stratą dla Miechowa i naszej kultury, nie tylko religijnej. Znajdziemy sporo miejscowości w Małopolsce, w których przetrwały średniowieczne klasztory – na terenie obecnego Krakowa znajdują się Tyniec, Mogiła i Zwierzyniec. Norbertanki są nadal w Imbramowicach, a benedyktynki w Staniątkach. Dla mnie osobiście kasata zakonu to w odniesieniu do Miechowa przede wszystkim zanik niepowtarzalnego źródła duchowości. Jeśli ktoś choć raz widział na żywo nabożeństwo chórowe tynieckich benedyktynów, to tego nie zapomni. Wiele bym dał, aby móc uczestniczyć w jerozolimskiej liturgii, a z tego słynął miechowski kościół Grobu Bożego.

Rozmawiał – Krzysztof Oczkowicz

Czytany 870 razy Ostatnio zmieniany wtorek, 22 marzec 2022 18:03