Reklama

środa, 30 czerwiec 2021 19:13

Lotnik Cup 2021 w Kryspinowie

Oceń ten artykuł
(0 głosów)
||||||| |||||||

 

Piłkarzyku graj, graj poprzez cały kraj...

Wieś Kryspinów prawie do końca XIX w. nosiła niezbyt chlubnie brzmiącą nazwę… Śmierdząca. Związana była ona z jej położeniem przy bagnistych rozlewiskach Wisły – gnijąca na moczarach roślinność wydzielała unoszący się z wiatrem nieprzyjemny zapach. Na szczęście dziś miejscowość ta chwalić się może innymi atrakcjami: jest tutaj piękne kąpielisko, zwane „krakowskim Balatonem”, zespół pałacowy Suskich czy Jaskinia Kryspinowska z 255-oma metrami (miejscami dość ciasnych) korytarzy.
Naszym zamiarem jest jednak stworzyć opowieść o piłce nożnej w wydaniu małopolskich młodzieżowców, skąd tu zatem dywagacje turystyczne? Ano stąd, że maleńka wieś leżąca na zachód od grodu Kraka jest również nie byle jakim magnesem ściągającym zawodników i kibiców z całego województwa. Wszystko dzięki odbywającemu się tutaj rokrocznie turniejowi piłkarskiemu dla dzieci i młodzieży – Lotnik Cup (dla młodszych adeptów futbolowego rzemiosła) oraz Kryspinów Cup (dla tych nieco starszych). I to pod nie byle jakim patronatem, bowiem samego Wójta Gminy Liszki oraz Starosty Krakowskiego. Nie mówiąc już o mecenasie w postaci instytucji Polskiego Związku Piłki Nożnej – „Piłka dla wszystkich”.
Jak było w tym roku? Postanowiliśmy się bliżej przyjrzeć kategorii Orlików, czyli piłkarzy z rocznika 2010/2011. Są to uczniowie trzeciej lub czwartej klasy szkoły podstawowej. Powiedzą Państwo – czy w tym wieku można w ogóle mówić o jakimkolwiek zarysie przyszłych dokonań futbolisty? Oj można! Warto jednak na początek przyjrzeć się specyfice tego rodzaju zmagań.

Pierwszym rzucającym się w oczy detalem jest liczba zawodników na boisku. To futbol w wydaniu siedmioosbowym, którego królestwem jest, cóż za zaskoczenie, orlik. Wymiary? 62m długości x 30 szerokości. W porównaniu ze Skrztami i Żakami, w których wciąż dominuje bardziej zabawowy charakter obcowania z futbolówką, w kategorii „małych Orłów” zaczynają już pojawiać się pierwsze poważniejsze elementy taktyczne. Wspomóżmy się Narodowym Modelem Gry PZPN – według niego, cytujemy: „w ustawieniu głównym […] poza bramkarzem jest dwóch obrońców/pomocników, jeden pomocnik, prawoskrzydłowy z lewoskrzydłowym oraz pomocnik/napastnik. Ważnym jest, by ustawienia pozwalały na samoczynne tworzenie się na boisku trójkątów pomiędzy zawodnikami. To daje im możliwość zagrania piłki w przynajmniej dwóch kierunkach, czyli według założeń modelu – zawsze w zespole młody piłkarz do podania będzie miał wtedy dwie opcje. Proponowanym przez NMG ustawieniem głównym jest 1-2-3-1.” Występują oczywiście także inne opcje, np. system 1-3-3, które stosuje się w spotkaniach o mocniejszym nacechowaniem defensywnym.
W tegorocznym Lotnik Cup żadna z ekip o obronie jednak nie myślała. A przynajmniej  nie na pierwszym miejscu. Wszystkie zespoły czekał za to na początku obrót, lecz nie z piłką przy nodze, a o 180 stopni. Dwie drużyny – Piast Wołowice oraz Triumf Alwernia – wycofały się z rozgrywek, co pociągnęło za sobą daleko idące zmiany w układzie gier. Miano stworzyć dwie grupy po cztery kluby, ostatecznie stworzono zaś system „każdy z każdym”. - Gramy ligę! – obwieścił Kamil Dąbrowski, opiekun AP Champions z Miechowa, tuż przed startem pierwszych spotkań. 18 minut zmagań zamieniło się w 24, tak by wszyscy byli usatysfakcjonowani z czasu przeznaczonego na piłkarskie emocje. 7200 sekund spędzili zatem w sumie na murawie piłkarze każdej z sześciu pozostałych w turnieju ekip. Sekund pełnych potu, płaczu, radości i smutków, przepięknych goli, efektownych dryblingów i godnych podziwu poświęceń. Przedstawiamy Państwu sześciu wspaniałych Lotnik Cup 2021! By spotęgować napięcie, odliczanie zaczynamy od końca.

6.  Lotnik Kryspinów – remis i pięć porażek
Skład: Kamila Kowal – Bartosz Poprawa, Mateusz Żak, Patryk Duszyk, Tomasz Murzyn, Kajetan Reps, Hubert Orlof, Szymon Indyk, Filip Lach, Maksymilian Dulik
Trener: Jakub Brzeźniak
Liderem zespołu wybrany został: Filip Lach

    To się nazywa odzwierciedlenie polskiej tradycji! Gość w dom, Bóg w dom! Gospodarze z Kryspinowa tylko dwukrotnie pokonywali golkiperów przyjezdnych, sami zaś stracili ponad czterdzieści goli. W tego rodzaju zawodach jednak nie o wynik czy robiący wrażenie bilans bramkowy chodzi, lecz o dobrą zabawę i satysfakcję z rywalizacji w duchu fair-play.  A tego podopiecznym Jakuba Brzeźniaka z pewnością nie brakowało. Dodatkowo ekipa Lotnika była jedyną, która ochronę własnej bramki powierzyła zawodniczce! Z Kamilą Kowal rozmawialiśmy w przerwie pomiędzy meczami. - Mój ulubiony piłkarz to Portugalczyk Cristiano Ronaldo. Ukochanego golkipera nie posiadam, ale słyszałam o Katarzynie Kiedrzynek – mówiła nam jedyna piłkarka w turnieju. I nie dziwota, bowiem była bramkarka PSG oraz obecna VfL Wolsburg od wielu lat należy do najlepszych na świecie w swoim fachu i Kamila na pewno do takiego poziomu chciałaby dorównać, czego jej serdecznie życzymy. Hart ducha zawodniczki Lotnika powinien zresztą być oklaskiwany. W starciu z AP Champions Miechów panna Kowal została nieumyślnie nadepnięta korkiem przez jednego z rywali. Mimo tego przykrego incydentu grała do końca turnieju (jako gracz w polu). W najciekawszym starciu z Akademią Piłkarską Rudawy miejscowi razili nieskutecznością i tylko dlatego spotkanie zakończyło się podziałem punktów. Wyróżniali się zwłaszcza:
Filip Lach ­– nie bez kozery nominowany przez swojego szkoleniowca jako MVP w zespole z Kryspinowa; zawodnik przebojowy, niezwykle aktywny z przodu, wykorzystywał balans ciała przy dryblingu, zdarzyło mu się co prawda nie wykorzystać sytuacji sam na sam (np. przeciwko Rudawie nieco zbyt mocno wypuścił sobie piłkę przed siebie i ubiegł go bramkarz), biorąc jednakże pod uwagę wszystkie czynniki, występ zdecydowanie należy uznać za udany, a futbolowe „grzechy” odpuścić – każdy młody piłkarz musi wszak nauczyć się upadać…
Szymon Indyk – drugi z najjaśniejszych punktów w ekipie trenera Brzeźniaka; szybki, zwrotny, niewywrotny. Do tego potrafiący uruchomić ofensywę za pomocą długiego i, co najbardziej istotne, celnego podania. Nawet wykonywany przez niego korner mógł zakończyć się bramką! Z Rudawą popisał się fantastycznym golem w okienko bramki, zaś panowanie nad futbolówką nie sprawiało mu większych problemów, co nie jest czymś oczywistym nawet w seniorskiej kadrze prowadzonej przez Paulo Sousę…
Bordowo-ciemni prezentowali się niezwykle ofiarnie w obronie i choć nie zawsze zapobiegali utracie gola, to warto podkreślić ambicję i waleczność defensywy. Wybijanie piłek z linii bramkowej lub przyjmowanie mocnych uderzeń na ciało nie stanowiły czegoś niezwykłego dla graczy Lotnika Kryspinów. Na podium wdrapać się nie udało, lecz jesteśmy dziwnie spokojni, iż młodzi Lotnicy jeszcze nie raz uniosą swoich kibiców w przestworza.

5. AP Rudawa – remis i pięć porażek
Skład: Bartłomiej Cybula – Grzegorz Dębosz, Tomasz Strączek, Jakub Basista-Kmiecik, Rafał Karolczak, Aleksander Hojna, Damian Kiełkowicz, Stanisław Wójcik, Franciszek Koperniak
Szkoleniowiec: Mateusz Śliwiński
Lider drużyny: Rafał Karolczak

    Drużyna Mateusza Śliwińskiego najcięższy i najbardziej wyrównany bój stoczyła z ekipą gospodarzy z Kryspinowa. W zespole Rudawy nie tylko długimi włosami, lecz również solidnie wykonywanymi stałymi fragmentami gry imponował Grzegorz Dębosz. Wespół z nim z dystansu golkiperów rywali straszył Tomasz Strączek, który zresztą objawił nam się jako jeden z przywódców rudawskiej ekipy. Czasami do zdobycia gola brakowało naprawdę niewiele. Odbiory i waleczność w obronie to już krótka charakterystyka przynależna Aleksandrowi Hojnie. Piękną bramką po długim rogu popisać zaś potrafił się Damian Kiełkowicz. Niezły koncert (metafora nieprzypadkowa) w obronie grał również Jakub Basista-Kmiecik, dając w miarę względny spokój na tyłach. Nie można zapomnieć o piłkarzu z numerem osiem na koszulce – Rafał Karolczak zarówno fryzurą, jak i stylem gry przypominał samuraja, często biorąc na siebie rozegranie futbolówki. Między innymi z tego powodu został przez szkoleniowca wybrany liderem AP Rudawy. Ostatecznie dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu podopieczni Mateusza Śliwińskiego ukończyli zawody na piątym miejscu, wyprzedzając Lotnika z Kryspinowa.

4. Clepardia Kraków – dwa zwycięstwa, remis oraz dwie porażki
Skład: Michał Dyląg – Piotr Sala, Michał Jarnot, Jakub Kuczek, Leonard Poseł, Jakub Jakubowski, Ksawery Szumera, Antoni Paszkiewicz, Szymon Ozdoba, Antoni Czubiński (kapitan)
Trener: Krzysztof Moszumański
Lider ekipy: Leonard Poseł

    Tej lokaty nie lubi żaden sportowiec… Tym bardziej, gdy dysponuje się w turnieju naprawdę mocną ofensywą, popartą liczbami. To właśnie krakowianie posyłali piłkę do siatki najczęściej z wszystkich sześciu klubów biorących udział w czwartej edycji Lotos Cup. Obrona tymczasem (jedenaście straconych bramek) była właśnie tuż za podium – znajdują Państwo tutaj jakąś analogię? Często to właśnie defensywa stanowi klucz do sukcesu w wielkich i małych turniejach. Akurat do Michała Dyląga stojącego między słupkami Clepardii nie można mieć jakichkolwiek zastrzeżeń. Młodziutki golkiper nie bał się piąstkować piłek lub wykonać efektownej, acz czasami bolesnej, robinsonady na linii pola bramkowego. Defensorzy mogli być spokojni, mając takiego zawodnika za sobą. Piotr Sala z kolei umiejętnie czyścił przedpole, raz po raz niwelując zagrożenie. Co ciekawe, zawodnicy ze stolicy województwa małopolskiego mieli na koszulkach ksywki zamiast nazwisk. Okazało się to bardzo efektownym przedsięwzięciem, no bo kto nie chciałby zobaczyć, jak sam „Salah” (alias Piotr Sala właśnie) wyprzedza przeciwnika i zabiera mu futbolówkę sprzed nosa? Jak wypadła reszta kompanii? Szymon Ozdoba zwrócił naszą uwagę dzięki umiejętności dobrego zastawiania się, Jakub Jakubowski potrafił atrakcyjnie podać piłkę piętą i uderzyć „szczupakiem”, inny Kuba – Kuczek – nie bał się dynamicznych akcji indywidualnych  à la Tymoteusz Puchacz, zaś w przypadku MVP ekipy prowadzonej przez Krzysztofa Moszumańskiego chciałoby się zakrzyknąć: „Poseł na prezydenta!”. Leonard stanowił o głównej sile ognia Clepardii i na pewno jeszcze nie raz o nim usłyszymy.

3. Maszycanka Maszyce – trzy wiktorie, jeden remis i jedna porażka
Skład: Józef Boroński – Kacper Kopijka, Jan Kucab, Bartek Kowalik, Kacper Brożyniak, Kajetan Muchalski, Sławomir Kubas, Wojciech Kwaśny, Ignacy Boroński
Szkoleniowiec: Daniel Prochal
Lider drużyny: Ignacy Boroński

    Maszycanka Maszyce podczas tegorocznego Lotnik Cup zaprezentowała się w strojach niemal bliźniaczych do tych, w których na murawę wybiegają reprezentanci Trzech Koron. Będą oni zresztą ostatnim grupowym rywalem Biało-Czerwonych podczas trwających właśnie mistrzostw Starego Kontynentu. Paradoksalnie młodzi Orlicy Daniela Prochala swoim sposobem na futbol przypominali raczej ognistą Hiszpanię z mocnym środkiem pola, pewnymi stoperami i fantazją z przodu. Kontynuując proponowaną komparatystykę za mózg zespołu, czyli kogoś w rodzaju Andresa Iniesty bądź Xaviego Hernándeza (wybór pozostawiam Państwu), należałoby uznać piłkarza z numerem 10 – Kacpra Kopijkę. O nim jednak nieco wierszy niżej. Zacznijmy od nieustępliwego Ignacego Borońskiego, który w jednej z sytuacji pomknął niczym rakieta w stronę golkipera, by pressingiem zmusić go do popełnienia błędu. Efekt? Ignacy zaliczył trafienie, blokując wykop bramkarza! Gdyby ktoś nie wiedział – w taki sposób opłaca się walkę zawodnika o każdą piłkę, nawet tę z pozoru beznadziejną. Szkoleniowiec  w odpowiedni sposób odwdzięczył się za ambicję, oferując właśnie Borońskiemu kandydaturę lidera zespołu. Kim byłby zatem w kadrze „La Furia Roja”? Nasuwa się jej legendarny kapitan Carles Puyol, dla którego nie było przecież straconych sytuacji. Królem dośrodkowań (przypomnijmy, że centrować wolno było także z autów, które wykonywano za pomocą nogi) bezsprzecznie został u nas Janek Kucab. Czy to aut, czy rzut rożny – nic to! Pan Jan potrafił znakomicie zawiesić piłkę na odpowiedniej wysokości, przypominając w pewnych momentach Jordiego Albę. Zaporę nie do przejścia stanowili zaś dwaj gracze o imieniu na literę „k” – Kacper Brożyniak i Kajetan Muchalski. Znakomicie ze sobą współpracowali i uzupełniali się w trudnych momentach. Ten ostatni z wymienionych dokładał do tego wspaniałą grę głową i z pewnością zaliczał się do najlepiej zbudowanych piłkarzy w całych zawodach. Do powyższego grona warto dokooptować Bartka Kowalika – trudnego do przepchnięcia, twardo stojącego na nogach i dobrze przerywającego akcje rywala. O solidności w defensywie Maszyc niechaj zaświadczy zresztą fakt, że byli jedynym zespołem, który dwukrotnie ukończył mecz bez straty gola! Jeden z pojedynków (0:0 z późniejszym triumfatorem Kaszowianką) przypominał zresztą starcie dwóch dobrze zorganizowanych armii i należał do najlepszych spotkań w turnieju. Gwoli ścisłości, podopieczni trenera Prochala otrzymali za turniej Lotnik Cup srebrne medale. Przyznaje się je wicemistrzom, jednak według regulaminu, to AP Champions Miechów powinno zająć drugie miejsce, zaś Maszycanka trzecie. Dlaczego właśnie tak? Już tłumaczymy. Otóż w przypadku równej liczby punktów (zarówno jedni, jak i drudzy uzbierali ich po dziesięć) o kolejności decyduje starcie bezpośrednie. W tym lepsi byli zawodnicy Kamila Dąbrowskiego (zwycięstwo 3:2), a zatem to im należał drugi stopień podium. Pomyłkę odkryto kilka chwil za późno, puchary zostały wręczone. Roma locuta, causa finita… Fakt pozostaje faktem – Maszycanka na „pudło” i tak zasłużyła. Jego stopień ma już mniejsze znaczenie.

2. AP Champions Miechów – trzy wygrane, remis i porażka
Skład: Sebastian Matyjczyk – Mateusz Burzyński, Aleksander Chmielewski, Piotr Klim, Igor Mucha, Dawid Podulka, Kacper Zawłocki, Jan Gałuszka, Daniel Wójcik, Bartosz Jankowski
Trener: Kamil Dąbrowski
Lider zespołu: Sebastian Matyjczyk

    Czas na drugi (a nagrodzony jako trzeci) zespół niedzielnego Lotnik Cup.  Ustawieni w systemie 1-2-3-1 (najbardziej preferowany) zawodnicy na swojego pogromcę musieli czekać aż do ostatniej kolejki spotkań. Zaczęło się od zwycięstwa 3:2 z Maszycanką po golach Daniela Wójcika, Kacpra Zawłockiego oraz Mateusza Burzyńskiego, dla którego była to pierwsza z aż pięciu bramek. Długimi zagraniami piłki wyprowadzał Igor Mucha, sam również pokusił się o zdobycie dwóch trafień. Bardzo pewnie między liniami prezentował się golkiper Sebastian Matyjczyk zdobywca czterech goli (sic!) dla swojego zespołu. Człowiek-orkiestra! Bramka na 3:2 z Maszycami była prawdziwym majstersztykiem ze strony wymienianego już Mateusza Burzyńskiego. Cóż to było za trafienie! Myślę, że sam Roberto Carlos nie powstydziłby się go w swoich najlepszych czasach. Gol ten przypieczętował zresztą triumf nad groźnym przeciwnikiem. ­- Szukaj „passa” na bok! – radził swoim podopiecznym cały czas żyjący meczem Kamil Dąbrowski. Nie stronił też od humorystycznych komentarzy, np. po golu zdobytym przez piłkarza AP Champions przy pomocy popularnego, acz niezbyt oczekiwanego w sztabie trenerskim „kazika”: - Każda bramka tyle samo warta, co nie? Miechowianie nie dali żadnych szans AP Rudawie oraz Lotnikowi, zaś z Clepardią wypuścili zwycięstwo niemal w ostatniej akcji meczu. Rezultaty turniejowe ułożyły się zatem w taki sposób, iż o wszystkim miało zadecydować starcie AP Champions z kaszowianami. Obydwie ekipy ubierały po dziesięć „oczek” dzięki trzem wiktoriom i jednemu remisowi. Obydwie prezentowały także piękny, atrakcyjny dla oka futbol, w którym każdy z zawodników wnosił coś do gry swojej drużyny. Wyrównany pojedynek na szalę Kaszowianki przechylił Rafał Gawin, najpierw trafiając na 1:0, a potem podwyższając rezultat. „Championi” odpowiedzieli tylko raz, za to kapitalnym trafieniem z rzutu wolnego Matyjczyka, który uznał, że samo bronienie to za mało, zatem zdjął rękawice i ruszył pomóc kolegom w polu. Gol na 1:2 okazał się jednak tylko bramką honorową…

1. AP Kaszowianka Kaszów – cztery zwycięstwa i remis
Skład: Hubert Jarosz – Bartosz Noga, Bartosz Lach, Dawid Gawin, Rafał Gawin, Michał Suchan, Dominik Stybura
Szkoleniowiec: Bogusław Gaweł
Lider ekipy: Bartosz Lach

- Na każdy mecz mamy cele indywidualne i grupowe, wynik jest na drugim miejscu, choć ciężko to przetłumaczyć chłopcom (śmiech) – mówił przed początkiem turnieju szkoleniowiec Orlików Kaszowianki Bogusław Gaweł. - Cel na ten turniej? Podwajanie w strefach bocznych oraz bramki zaliczone tylko wtedy, gdy cały zespół przekroczy połowę oprócz bramkarza, dodatkowo: obrońcy maksymalnie zagrywają raz do tyłu, do golkipera, zaś następne podanie już do przodu. Reszta zespołu dostaje indywidualne zadania, czyli robią wszystkie zwody, których uczyliśmy się do tej pory, każde przyjęcie jest kierunkowe do przodu, a jak nie ma takiej możliwości, to zgrywamy z pierwszej piłki. Bronimy i atakujemy całym zespołem! – deklarował z entuzjazmem 36-letni trener. - I jeszcze jedno, chyba najważniejsze – po stracie mamy trzy sekundy na odbiór. Do niezwykle ambitnych założeń piłkarze Kaszowianki podeszli z podziwu godną odpowiedzialnością. Efekty były takie, że tylko raz nie zdołali pokonać przeciwnika. Z Maszycanką zanotowali bezbramkowy remis, co ujmy zresztą nie przyniosło. Poza tym stracili tylko pięć goli, co okazało się najlepszym wynikiem w turnieju i przyniosło sporo uznania Hubertowi Jaroszowi. Bramkarz, którego ulubieńcem jest Manuel Neuer może być z siebie dumny, bowiem ze swych obowiązków wywiązał się wzorowo. Był tam, dokąd zmierzała piłka, nierzadko nawet nie potrzebując efektownych parad do uratowania Kaszowianki przed stratą bramki. Odpowiednie ustawianie się na linii jest niezwykle cenną zdolnością w tym fachu. Sam Hubert miałby jednak kłopot z ugraniem czegokolwiek bez odpowiedniej siły ognia. A tej było co nie miara! Bartosz Lach lewą nogą siał postrach właściwie z każdego miejsca na murawie. Gdyby za kilka lat nie miał pomysłu na karierę, proponujemy mu staż w reprezentacji Polski, gdzie na nadmiar zawodników lewonożnych narzekać nie możemy… No i do tego ten przegląd boiskowy Bartka. W Kaszowiance był zresztą jeszcze jeden bohater o tym samym imieniu. ­- Bartek Noga, połącz się z mózgiem – właśnie w taki sposób zagrzewał go do boju Bogusław Gaweł. - Chłopak ma pojęcie o piłce, ale w najważniejszym momencie jakby wyłączał funkcje myślowe – tłumaczył żartobliwie trener Kaszowianki z Kaszowa. I tak jednak nie raz i nie dwa robił „wiatraki” z przeciwników. Czyli noga funkcjonowała właściwie, a na rozwój boiskowego myślenia jest jeszcze czas. Zdarzało się też, iż szwankowała skuteczność w zespole, co Gaweł kwitował ujmującym stwierdzeniem: - Bramkarz jest już rozgrzany, strzelajcie obok niego! Ostatecznie strzelili, i to dwadzieścia razy, co w zupełności wystarczyło do triumfu i satysfakcji z dobrze wykonanej „roboty”. Gratulujemy zarówno zwycięzcom jak i pokonanym!     
A co czekało na Orlików po dwóch godzinach rywalizacji na najwyższym poziomie? Każdy zespół otrzymał pamiątkowy puchar, zaś wszyscy uczestnicy – odlewany medal. Dla najlepszych przygotowano sprzęt sportowy oraz inne upominki (np. puzzle). W przyszłym roku na obiektach Lotnika zaprezentują się już inni Orlicy, cele jednak pozostaną te same – pokaz dobrego futbolu i wlanie nadziei w serce polskiego kibica. Nadziei na to, że z taką młodzieżą piłka nożna nad Wisłą ma świetlaną przyszłość! I nie będzie kończyć się blamażami podczas najważniejszych imprez…

Liczby nie kłamią – co podpowiedział pan kalkulator
110 – w piętnastu spotkaniach kryspinowskiego czempionatu padło grubo ponad sto bramek! Dało to fenomenalną średnią aż 7,33 gola na mecz! Ach, żeby jeszcze tak dorośli piłkarze dziurawili siatkę z taką werwą i częstotliwością!
120 – każdy zespół rozegrał w ramach ligi pięć spotkań po 24 minuty każde (rozgrywano tylko jedną połowę), co dało razem równiutkie dwie godziny futbolowych zmagań. To, drodzy Państwo, równowartość pełnowymiarowego meczu piłki nożnej wraz z dogrywką! A ci zawodnicy mają dopiero po 10-11 lat!
33 – może i Clepardia zajęła najgorsze dla sportowca (tuż za podium) miejsce, lecz ich atak z pewnością zasłużył na złoto! Dość powiedzieć, że krakowscy gracze zdołali wbić samej Akademii Piłkarskiej z Rudawy piętnaście bramek, tracąc przy tym tylko jedną! Czapki z głów! W defensywie brylowali za to zwycięzcy turnieju z Kaszowa – dali sobie wbić jedynie pięć goli. Kolejny zatem raz znalazło potwierdzenie powiedzenie: mistrzostwa wygrywa się solidną obroną, a nie atakiem.
90 – choć trudno w to uwierzyć, to aż tyle procent podopiecznych Kamila Dąbrowskiego zdobyło w Lotnik Cup bramkę! Najlepsi w AP Champions Miechów pod tym względem byli: Mateusz Burzyński (pięć trafień) oraz Sebastian Matyjczyk z Bartoszem Jankowski (cztery gole). Jan Gałuszka, Aleksander Chmielewski, Igor Mucha oraz Kacper Zawłocki  zaliczyli dublety, zaś Dawid Podulka i Daniel Wójcik dołożyli po jednej „cegiełce”.

Ich gwiazda rozbłysła podczas kryspinowskiego turnieju najmocniej:
Kacper Kopijka (Maszycanka Maszyce) – mocny strzał? Jest. Celne uderzenia z dalekiego dystansu? Są. Bramki i asysty? Nie ma problemu. Taki zawodnik to skarb dla każdej drużyny. Dobrze wyszkolony technicznie, pewny siebie, lecz opanowany, nie panikujący w kluczowych momentach, do tego skuteczny także w defensywie. Czegóż chcieć więcej? Kopijka dał podczas Lotnik Cup prawdziwy show i walnie przyczynił się do zdobycia trzeciej lokaty.  
Sebastian Matyjczyk (AP Champions Miechów) – mieliśmy spory kłopot z wyborem, bowiem wśród golkiperów świetne zawody rozgrywał Hubert Jarosz z Kaszowianki. I choć wpuścił ostatecznie mniej goli niż Sebastian, to postanowiliśmy wyróżnić bramkarza Miechowa. Głównym powodem były niezwykle imponujące robinsonady Matyjczyka, których nie powstydziliby się nawet o wiele starsi adepci futbolu. Plus cztery zdobyte gole świadczące o wszechstronnym talencie zawodnika. Dodajmy, iż niektóre trafienia swoją urodą potrafiły zachwycić nawet malkontentów.
Bartosz Lach (Kaszowianka Kaszów) – MVP z Kaszowa był jedną z kluczowych postaci w talii Bogusława Gawła. Strzelał i rozgrywał. Lewa nogą sprawiał zagrożenie właściwie w każdym areale boiska. Imponowała zwłaszcza celność oraz powtarzalność jego uderzeń. W pewnych momentach wyglądało to nawet tak, że w Kaszowiance non stop posyła bomby na bramkę jeden i ten sam zawodnik. I rzeczywiście tak było! Do tego skromny chłopak, za co zyskuje dodatkowe punkty.

Do dyktafonu rzekli:
Krzysztof Sadko, organizator turnieju Lotnik Cup: - Jeśli chodzi o poziom turnieju, to ciężko jest mi się do niego odnieść, bowiem sfera organizacyjna pochłania mnie najbardziej. Gramy tutaj w najmłodszych kategoriach: od Skrzata do Orlika. Gościmy blisko pięćdziesiąt drużyn dzięki przychylności Urzędu Gminy Liszki, jak też powiatu krakowskiego. Turniej Lotnik Cup od tego roku może się pochwalić nową identyfikacją wizualną oraz nazwą. Do tej pory był to Dzień Piłkarza, który odbywał się 1 czerwca. Są to zawody organizowane głównie dla naszych chłopaków po to, żeby mieli okazję sprawdzić się w starciu z innymi ekipami. Jest dużo piłki, sporo uciechy, fajne nagrody dla dzieciaków i to, o co chodzi w futbolu młodzieżowym, czyli powolne wdrażanie rywalizacji. W Skrzatach i Żakach nie prowadzimy klasyfikacji, w Orlikach już wyniki zaczynają się pojawiać, choć na marginalnym poziomie. Istotne jest to, żeby chłopcy chcieli się ruszać. Czy myślimy o poszerzeniu turnieju? Na pewno nie o zespoły zagraniczne. Kryspinów Cup ma bogatszą tradycję i to tam gościliśmy bardzo znane marki, jak Śląsk Wrocław, Korona Kielce, Resovia Rzeszów, Ruch Chorzów, tak że jest się czym pochwalić. W Lotnik Cup chcemy położyć nacisk na aspekt regionalny. Jak zaprezentuje się Polska podczas EURO? Nie mogę odpowiedzieć inaczej – wyjdziemy z grupy! Wierzymy w ten zespół i mamy nadzieję, że nasz futbol okaże się skuteczny. Sami zresztą w drużynie seniorskiej Lotnika Kryspinów preferujemy styl taktyczny S-Kadry, zatem nie pozostaje nam nic innego, jak kibicować i wierzyć w magię turnieju.

Rafał Gawin, zdobywca dwóch goli w starciu z AP Champions Miechów – decydującym o zwycięstwie Kaszowianki: - Jak strzela się dwie bramki w najważniejszym meczu? No, głównie to zasługa moich kolegów, bo mi podali, a ja to tylko wykończyłem. Wygraliśmy całą drużyną. W ataku, na skrzydle, czuję się najlepiej. Jak oceniam nasz występ dzisiaj? Wyśmienicie. Co do Polski, to myślę, że powinniśmy wyjść z grupy podczas mistrzostw Europy, a dalej będzie raczej ciężko… Ulubiony piłkarz? Kylian Mbappé!

Kamil Dąbrowski, trener orlików AP Champions Miechów (rozmowa prowadzona kilka minut po ostatnim meczu z Kaszowianką): - Prawdopodobnie zajmiemy drugie miejsce, natomiast już teraz mogę powiedzieć, że bardzo fajnie się zaprezentowaliśmy – chłopcy zagrali niezwykle dojrzale. Widać progres. Powoli głowa zaczyna funkcjonować tak jak powinna, bo w piłkę grać potrafią. Indywidualnie oraz zespołowo stale podnosimy sobie poprzeczkę. Ogólnie większość zawodników jest zadowolona z drugiej pozycji, niektórych jeszcze trzeba pocieszyć. Bardzo mocna była drużyna Kaszowianki, nie przegraliśmy z byle kim. Z którego meczu jestem najbardziej zadowolony? Wydaje mi się, że pojedynek z Clepardią. Zremisowaliśmy 3:3, natomiast przeprowadziliśmy naprawdę niezłe akcje zespołowe, ładne, trochę zabrakło koncentracji w końcówce i straciliśmy gola numer 3. To był mecz z silnym przeciwnikiem, w którym to my kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń. Myślę, iż z tego powodu możemy czuć się usatysfakcjonowani. Kogo chciałbym szczególnie wyróżnić za ten turniej? No na pewno naszego golkipera – Sebastiana Matyjczyka. Wyjmował piłki niczym senior i jeszcze strzelił dla nas parę goli. Nie ma „humorów”, nie marudzi, wychodzi na boisko po to, żeby jak najlepiej się zaprezentować i o to chodzi. Czy któryś chłopak z innej drużyny zrobił na mnie wrażenie? Był taki Orlik z Kaszowianki, lewoskrzydłowy, nie pamiętam jego numeru (prawdopodobnie chodziło o Bartosza Lacha), bardzo techniczny zawodnik,  futbolówka mu nie przeszkadzała. Radził sobie z piłką na dużej dynamice.

Tabela końcowa rozgrywek:
1. AP Kaszowianka Kaszów 13 pkt 20:5
2. AP Champions Miechów 10 pkt 23:8
3. Maszycanka Maszyce 10 pkt 25:9
4. Clepardia Kraków 7 pkt 33:11
5. AP Rudawa 1 pkt 7:36
6. Lotnik Kryspinów 1 pkt 2:41

PS. Podczas tegorocznej czwartej już edycji Lotnik Cup pogoda zlitowała się nad młodymi piłkarzami i choć przebłysków słońca było tyle, co kot napłakał, to przynajmniej wszystkie zespoły zeszły z murawy suchą stopą. Śpieszymy jednakże donieść, iż reporter portalu Futbol Małopolska oraz „Wieści Miechowskich” swój parasol na obiekcie Lotnika Kryspinów pozostawił. Do odebrania w przyszłym roku.

 

Czytany 1318 razy Ostatnio zmieniany środa, 30 czerwiec 2021 19:23